fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Od pierwszego oblotu

Kiedy redakcja „Pasieki” zwróciła się do mnie z propozycją pisania w obecnym sezonie porad dla pszczelarzy, podjąłem się tego zadania chociażby dlatego, że  poprzednio miałem taką możliwość, współpracując w 1985 roku z czasopismem „Pszczelarstwo”. Od tego czasu wiele się zmieniło, niestety na niekorzyść pszczół i ekonomii pasiek.

alt
Fot: Artur Tabor

Co prawda wiele mówi się o rozwoju pszczelarstwa i tworzy się przeróżne plany i strategie rozwojowe, jednak dane statystyczne są nieubłagane. Obserwujemy systematyczny spadek ilościowy pasiek i rodzin pszczelich, a nie da się ukryć, że jest on wprost proporcjonalny do coraz trudniejszych warunków prowadzenia hodowli i ciągłego spadku wartości realnej głównego produktu, jakim jest miód.

Nie jest moim zadaniem osłabianie ducha tych, co pasieki prowadzą. Tym skutecznie zajmują się ci, którzy, uważając się za dobroczyńców pszczelarzy, pod szyldami swoich firm zalewają nasz kraj miodami z całego świata, a ponieważ wstydzą się tego przed kolegami, starają się ten proceder ukryć, sprzedając go jako produkt polski.

Chciałbym przekazać czytelnikom takie rady, które pozwoliłyby im na jak najlepszą opiekę nad pszczołami tak, aby maksymalnie wykorzystać pożytki, jakie mogą pojawić się w obrębie stacjonowania pasieki lub w miejscu, do którego zostanie ona przewieziona celem wykorzystania pożytku.

Chociaż wszyscy wiemy, że na jakość zimowania pszczół decydujący wpływ ma sposób ich przygotowania do zimy, jednak ze względu na porę, w jakiej ukazuje się obecny numer czasopisma rozpocznę cykl od pierwszego oblotu. Jest to bowiem ten moment w roku pszczelarskim, kiedy pszczelarz może skutecznie ingerować w życie rodziny pszczelej, a właściwe i przemyślane zabiegi mogą przyspieszyć rozwój wiosenny tak, aby maksymalnie wykorzystać pożytki wczesne, jako że właśnie one przeważają na większości obszaru naszego kraju.

Charakterystycznym dla naszego klimatu jest między innymi to, że wiosny często bywają kapryśne i po pierwszym oblocie pszczół i kilku dniach ciepłych powraca zima i ujemne temperatury. Jednak w rodzinach, w których pojawiła się już pewna ilość czerwia, bez względu wahania pogodowe pszczoły muszą zapewnić stały dopływ do ula wody i pyłku, a w ulu należy utrzymać takie ciepło, jakie wymagane jest dla prawidłowego rozwoju czerwia.

Woda

alt
Fot: Jerzy Jóźwik

Pszczelarze często bagatelizują znaczenie zapotrzebowania na wodę, niezbędną do prawidłowego i optymalnego rozwoju rodziny w tym okresie. Kilkunastoletnie doświadczenia prowadzone w mojej pasiece pokazują, że od momentu pierwszego oblotu do czasu takiego unormowania się pogody, aby pszczoły przestały interesować się wodą podawaną do ula, przeciętna rodzina pobiera średnio około półtora litra wody ze słoika poddanego im przez otwór w powałce.

Można bardzo łatwo obliczyć, że aby przynieść taką ilość wody z zewnątrz, pszczoły musiałyby wykonać około 60 000 lotów i to nieraz w bardzo niesprzyjających warunkach pogodowych, a także z miejsc nie zawsze sprzyjających jej pobieraniu.

Warto przypomnieć, że pojedyncza pszczoła w temperaturze poniżej 70C traci zdolność lotu, stygnie i nie jest w stanie powrócić do ula. W okresie wczesnowiosennym bardzo często obserwujemy pszczoły wylatujące z ula mimo niekorzystnych warunków atmosferycznych.

Gdybyśmy zadali sobie trud i posiedzieli przed ulem przynajmniej pół godziny, licząc wylatujące i powracające pszczoły, dowiedzielibyśmy się, że w takich okresach ilość pszczół, które  z różnych przyczyn nie wracają do niego może dochodzić do 50%. Aby podawana do ula woda mogła być wykorzystywana jak najbardziej racjonalnie, podajemy ją od góry w ten sposób, żeby pszczoły miały do niej stały dostęp i równocześnie  była ona podgrzewana ciepłem rodziny pszczelej.

Trzeba zauważyć, że uratowanie od kilkuset a nawet kilku tysięcy pszczół poprzez dodanie wody do ula w zdecydowany sposób wpływa nie tylko na liczebność rodziny, ale przede wszystkim na jej możliwości utrzymania ciepła i wychowu znacznie większej ilości czerwia aniżeli w przypadku rodziny, która takiej pomocy nie uzyskała.
Czerw i to w dużej ilości można uzyskać dodatkowo, jeśli dostarczymy pszczołom pyłku kwiatowego.

Pyłek kwiatowy

Stały dopływ pyłku kwiatowego do ula w okresie od pierwszego oblotu do czasu ustabilizowania się pogody może być utrudniony z tych samych powodów co dopływ wody. Nawet jeśli pszczoły posiadają w ramkach zapasy pierzgi, czasem mogą one znajdować się pod zasklepionym miodem lub zapasami syropu cukrowego i przez to stają się niedostępne wtedy, kiedy są dla rozwoju rodziny najbardziej potrzebne.

Pojawienie się w ulu pyłku z zewnątrz ma pozytywny wpływ na rozwój rodziny, tak jak poddanie niewielkiej dawki syropu pobudza pszczoły pomimo posiadanego w ulu zapasu. Jednak aby podany przez pszczelarza pyłek spowodował wzrost ilości czerwia, musi on być podany w taki sposób, aby pszczoły mogły wykorzystać go do wykarmienia czerwia, a nie były zmuszone same go spożywać.

alt
Fot: Rafał Krawczyk, Janusz Pudełko

Często w dyskusjach z pszczelarzami pojawiały się wypowiedzi, że pomimo podawania pszczołom pyłku w okresie wiosennym pszczelarz nie uzyskiwał zadowalających rezultatów, a więc takich, kiedy ilość podanego pyłku byłaby proporcjonalna do zwiększonej ilości czerwia, jaki powinien pojawić się w rodzinie. Po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności najczęściej okazywało się, że nieodpowiedni był sposób, w jaki był on podany i dlatego nie mógł spowodować spodziewanego efektu.

Najczęściej okazywało się, że podawany pyłek był wymieszany z miodem lub pszczelarz  wcierał go w plaster. Myślał zapewne, że ułatwia tym pszczołom pracę. Niestety ani jeden, ani drugi sposób nie był prawidłowy. Pszczoła, która pobierze z podkarmiaczki pyłek z miodem, nie może go już umieścić w komórce tak, aby powstała z niego pierzga, którą następnie karmicielki mogą użyć do karmienia czerwia. Musi go spożyć, a to niewiele pomoże rodzinie jako całości, a już na pewno nie wpłynie na ilość wykarmionych larw.

Wcieranie pyłku w plastry też sprawia, że użycie go jako pokarmu dla larw jest bardzo utrudnione. Wymaga on bowiem przetworzenia na pierzgę, a to zmusza pszczoły do przeniesienia go do innych komórek tak, aby mogły dodać do niego tego enzymu, który rozpuszcza otoczkę pyłkową i ułatwia tym samym przyswajalność witamin w nim

zawartych.
Ponieważ bardzo trudno pszczołom tworzyć obnóża na pionowym plastrze, robią to mozolnie i z wielkim trudem. Najlepiej podać pszczołom pyłek w taki sposób, aby mogły z niego tworzyć obnóża i układać w plastrach tam, gdzie byłby układany pyłek przynoszony z zewnątrz ula. Powinniśmy  dostarczyć pszczołom od 15 do 20 dkg pyłku na rodzinę. Z reguły jest to pyłek zebrany w poprzednim sezonie i po wysuszeniu przechowywany.

Efekty  prawidłowo podanego pyłku uzasadniają zakup potrzebnej jego ilości, o ile pszczelarz z różnych przyczyn nie był w stanie zebrać go we własnej pasiece. Suszony pyłek przygotowujemy do podania pszczołom w taki sposób, aby był miękki jak pyłek świeżo zebrany. Powinniśmy więc przywrócić mu tyle wody, ile zostało z niego usunięte w procesie suszenia. Praktycznie wygląda to tak, że do potrzebnej ilości pyłku dodajemy wagowo jedną czwartą część wody i pozostawiamy na okres jednej doby. Po tym czasie formujemy z niego placki około 5 dkg. Taki placek pyłku umieszczamy na ramkach lub powałce ula tak, aby pszczoły miały do niego dostęp. Całość z góry dobrze ocieplamy.

Pszczoły wychodzą na powałkę, rozdrabniają żuwaczkami pyłek, następnie, tworząc obnóża, znoszą go do ula i układają wiankiem ponad czerwiem. Tylko tak dodany pyłek spowoduje widoczny wzrost ilości wykarmionego wiosną czerwia, a także uchroni dużą ilość pszczół, które giną, wylatując po niego w niekorzystnych warunkach. Znajdując go w ulu, większa ich ilość może opiekować się czerwiem.

Do w pełni optymalnych warunków, jakie pszczelarz może dostarczyć rozwijającej się rodzinie pszczelej, niezbędne jest także ciepło.

Ciepło

Pszczelarzy od bardzo dawna interesowało wspomaganie rodzin pszczelich sztucznym ciepłem. Już w   1909 roku w Kołomyji wyszła książka Grzegorza Monasterskiego pt. „Sztuczne wygrzewanie pszczół”. Dziś tego, co polecał  autor raczej stosować nie należy. Także w okresie późniejszym, a zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, prób konstruowania  stosowania dogrzewania uli było wiele. Niektórzy konstruktorzy starali się w naukowy sposób wyliczać i  udowadniać, jakie korzyści można by uzyskać przy zastosowaniu ich urządzeń w ulach.

Niestety żadna z konstrukcji, nawet najlepiej pomyślana, nie może przynieść spodziewanych efektów, o ile nie będzie połączona z innymi zabiegami. Znaczy to, że zastosowanie tylko podgrzewania może przynieść więcej szkody niż pożytku. Pszczoły zmuszone do poszukiwania wody i pyłku poza ulem giną w dużych ilościach. Gdybyśmy dodatkowo umieścili w ulu sztuczne źródło ciepła, ilość pszczół wylatujących w niekorzystnych warunkach pogodowych byłaby jeszcze większa, przez co straty byłyby także większe.

Dogrzewania uli sztucznymi źródłami ciepła nie należy więc stosować jako jedynego elementu pomocy pszczołom. Jeżeli jednak podamy pszczołom wodę i pyłek w okresie od pierwszego oblotu, zastosowanie grzałki w ulu może dać wspaniałe rezultaty, a dynamiczny rozwój pszczół będzie odbywać się bez względu na warunki panujące na zewnątrz. Ze zrozumiałych względów ilość pszczelarzy, którzy mogliby zastosować wszystkie te formy pomocy, będzie bardzo ograniczona. Jednak już samo zastosowanie wody i pyłku może przyspieszyć rozwój pszczół, a ciepło w ulu powinno się utrzymywać dzięki jego dobrej konstrukcji, izolacji i dostosowaniu wielkości gniazda do aktualnej siły rodziny pszczelej.

Zdrowotność pszczół


[...] - treść ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Czesław Jung


Czasopismo dla pszczelarzy z pasją - Pasieka 2004 nr 1.
Zamów e-prenumerate
"Pasieki"