Zimowla pszczół
Zimowanie rodzin pszczelich to problem, który najrzadziej wybierany jest zarówno jako temat wykładów, jak i opracowań pisanych, a przez to stanowi chyba najsłabiej poznany element gospodarki pasiecznej.
Fot. Marek Wyszomirski
Przyczyn tego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. W rodzinie pszczelej z chwilą wejścia w stan zimowli nic już nie da się zmienić. Jeśli więc pszczelarz popełnił jakieś błędy czy to w ilości ramek pozostawionych w ulu, czy też pokarmu podanego pszczołom, to w trakcie trwania okresu zimowego nie da się już ich naprawić. Można jedynie wiosną przekonać się o negatywnych skutkach takiego działania.
W okresie aktywności pszczół i zabiegów związanych z trwającym pożytkiem lub jego brakiem pszczelarz może na bieżąco reagować, kiedy zauważy, że postąpił niewłaściwie. Może dodać lub ująć ramek, dodać węzy, nadstawki, ująć lub dodać czerwiu itd. Ponieważ w okresie zimowania żadnych istotnych zmian w stanie rodziny wprowadzić się nie da, tym bardziej ważne jest, aby przygotować pszczoły jak najlepiej, a ilość i wagę ewentualnych błędów, których całkowicie uniknąć się nie da, zmniejszyć do minimum.
Jednym z najczęściej popełnianych błędów w trakcie przygotowania pszczół do zimowania
jest traktowanie wszystkich rodzin w pasiece jednakowo, tzn. stosowanie dla wszystkich takiej samej liczby ramek czy ilości pokarmu. Taka metoda może sprawdzać się podczas zabiegów letnich typu dodawanie nadstawek, odbieranie miodu czy prowadzenie zabiegów leczniczych. Przystępując do prac związanych z zazimowaniem pszczół, powinniśmy podejść indywidualnie do każdej rodziny. Dotyczy to zwłaszcza oceny ilości ramek, na których będzie ona zimowała. Jest to bardzo ważne, gdyż od tego będzie zależała ilość pokarmu, jaką musimy dodać rodzinie, tak aby przebieg zimowli mógł być optymalny.
Kolejny błąd, bardzo często popełniany zwłaszcza przez mniej doświadczonych pszczelarzy, to dokarmianie według zasady, że pokarm jest podawany tak długo, jak długo pszczoły go biorą. Na skutek takiego postępowania pszczoły zalewają plastry aż do dolnej beleczki i w ten sposób stwarzają sobie bardzo trudne warunki zimowania.
Fot. Mirosław Kasperczuk
Chcąc zrozumieć, dlaczego przekarmienie jest tak samo niebezpieczne dla pszczół jak dodanie za małej ilości pokarmu, powinniśmy przypomnieć sobie, co dzieje się w ulu w czasie zimowania. Opisów przebiegających tam procesów w klasycznych podręcznikach omawiających biologię pszczół jest wiele. Dowiadujemy się tam, że w czasie zimy kłąb pszczeli pulsuje w zależności od temperatury zewnętrznej i warunków, jakie tworzą się w ulu.
Pszczoły w kłębie wymieniają się. Te, które znajdowały się w pobliżu zewnętrznych części kłębu, wchodzą do wnętrza, aby się ogrzać, a ich miejsce zajmują ogrzane, które mogą jakiś czas tworzyć zewnętrzną powłokę.
Pszczoły wytwarzają ciepło poprzez przemianę materii i w miarę zużywania pokarmu posuwają się w górę plastra. Opis taki, niewątpliwie prawdziwy, pochodzi jednak z czasów, kiedy pszczoły budowały swoje gniazda samodzielnie, według własnych potrzeb, a ule budowane przez pszczelarzy opierały się na naturalnych obserwacjach i w większości posiadały ramki wąsko-wysokie, a więc takie, na których wszystkie opisane zachowania się pszczół mogły być realizowane.
Obecnie coraz więcej nowoczesnych uli korpusowych czy nadstawkowych posiada ramki szeroko-niskie, czasem bardzo niskie, na których nie ma miejsca na tak opisane zachowania pszczół.
Aby przebieg zimowli był prawidłowy, a pszczoły mogły wykorzystać wszystkie
możliwości, jakimi obdarzyła je natura, powinny mieć możliwość zawiązania kłębu na pustej części plastra, gdyż tylko wtedy mogą się wzajemnie ogrzewać i porozumiewać się.
Wzajemny kontakt umożliwiający dzielenie się informacjami ma duży wpływ na przebieg zimowli. Ogromne znaczenie ma zwłaszcza informacja o obecności matki. Przy braku możliwości kontaktu pszczół z poszczególnych uliczek część z nich zachowuje się jak bezmatek. O ile więc postąpilibyśmy tak, że zalane zostałyby plastry prawie do dolnej beleczki ramek, to pszczoły nie miałyby możliwości zawiązania kłębu na pustej części plastra, a tym samym każda uliczka zimujących owadów musiałaby sama tworzyć potrzebne jej ciepło, jako że dzielące je 2,5 cm pokarmu uniemożliwia wzajemne ogrzewanie się pszczół z sąsiednich uliczek. W częściach plastra nie obsiadanych przez pszczoły zimno wnika w płynny pokarm i wciska się pomiędzy uliczki zimujących pszczół. Każda z nich to jakby osobny, utrzymujący się na „własny rachunek” kłąb zimujący, z których tylko jeden ma matkę.
Jedynym sposobem, jaki mają pszczoły, aby ratować się w takiej sytuacji, jest tworzenie temperatury, co ma miejsce oczywiście tylko w trakcie zjadania pokarmu. W ten sposób powstaje błędne koło. Zużycie pokarmu to przedwczesne wypełnienie się jelita prostego odchodami, to zużycie biologiczne pszczół. To nadmierne zużycie pokarmu na skutek tego, że niemożliwe jest prawidłowe, zgodne z biologią wykorzystanie tej energii, którą pszczoły wytwarzają na swoje potrzeby. Zwiększone zużycie pokarmu to oczywiście dalsze skutki uboczne w postaci nadmiaru wilgoci w ulu, która może bardzo negatywnie wpływać na efekty zimowli.
Wilgoć, zwłaszcza jeśli pogorszy warunki izolacyjne, powoduje dalsze zwiększenie spożycia i w efekcie przekarmionej rodzinie może tego pokarmu zabraknąć, a już na pewno pszczoły będą tak spracowane, że niewiele będą mogły zrobić nawet jeżeli uda im się dotrwać do końca zimy.
Teraz należałoby określić takie zasady postępowania, aby do opisanej sytuacji nie dopuścić i umożliwić pszczołom wykorzystanie wszystkich możliwości, tak aby przebiegzimowania był optymalny w zależności od typu ula, rozmiaru i wielkości ramki oraz tych czynników, którymi pszczelarz może te warunki poprawić. Nie należy więc pszczół przekarmiać, tylko bez względu na rodzaj i kształt ramki karmić w ten sposób, aby umożliwić im zawiązanie kłębu na nie zalanej części plastra. Wtedy pszczoły, tylko częściowo siedząc na pokarmie, mają możliwość wzajemnie się ogrzewać, komunikować i przesuwać się na plastrach.
Fot. Mirosław Kasperczuk
Wypada kilka słów poświęcić także sprawie występowania w ulach wilgoci zimą. Główną
przyczyną jej obecności jest fakt, że pojawia się ona tam, gdzie na małej przestrzeni występują różnice temperatury. Im większe są te różnice, tym intensywniej wilgoć zawarta w atmosferze będzie się skraplać. Jak wiemy z biologii pszczół we wnętrzu kłębu zimującej rodziny jest około plus 20 stopni.
W czasie zimy temperatura zewnętrzna spada do 20 i więcej stopni poniżej zera. Jeśli przyjrzymy się większości uli używanych w naszych pasiekach to odległość umiejscawiania się zimującego kłębu od wylotu ula wynosi około 20 cm.
Na takiej odległości może zatem występować do 40, a czasem więcej stopni różnicy temperatury. Nic więc dziwnego, że w takim przypadku pojawia się wilgoć. Jej ilość można zmniejszyć poprzez wydłużenie tej odległości i tym samym ograniczyć skraplanie się ze wszystkimi tego ujemnymi skutkami.
Niektórzy pszczelarze robią to poprzez podkładanie dodatkowego korpusu, tak aby oddalić zimującą rodzinę od zimnego wylotu. Można też poprzez przysłanianie wylotu wpływać na warunki, jakie tworzą się w ulu. Można poprzez specjalne wkłady dennicowe powodować, że warunki w ulu stają się o wiele korzystniejsze i w efekcie uzyskujemy rodziny, które po zimowli posiadają taki zapas energii, że potrafią jeszcze jakiś czas pracować i wychować nie tylko pokolenie, które ma je zastąpić, ale także czasem jeszcze pracować na wczesnych pożytkach.
[...] - treść ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych
e-Prenumeratorów
Czesław Jung