fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Apitoksynoterapia refleksoryczna w praktyce pszczelarskiej

Być może zabrzmi to dla Państwa dziwnie, ale jeśli otrzymuję telefon lub list z prośbą o informację, jak wykonać zabieg apitoksynoterapeutyczny, to raczej nie polecam tej metody. Dość kuriozalne. Promocja metody na drodze negacji i zaprzeczenia. Powodem jest ryzyko utraty zdrowia czy nawet życia ze względu na możliwość wystąpienia niekontrolowanych reakcji organizmu.

api
fot. © Jacek Szmigielski

Jeżeli kontaktuje się ze mną lekarz, to sytuacja jest wówczas bardziej bezpieczna, a jest naprawdę wielu otwartych ludzi chcących pomóc pacjentom w dolegliwościach nieuleczalnych klasycznie.
Na przestrzeni trzech lat otrzymałem od Państwa wiele informacji zwrotnych, najczęściej związanych bezpośrednio z bieżącą treścią publikacji. Największy odzew jak do tej pory wywołały artykuły odnośnie cukrzycy, SM i nowotworów.

Ze względu na cytowane i często powielane przeciwwskazania do apitoksynoterapii nie propaguje tej metody dla cukrzyków, co zresztą uczciwie napisałem. Odebrałem od Państwa kilkanaście telefonów z informacjami podobnymi do siebie co do treści, a mianowicie: „jestem cukrzykiem (dzwonili zarówno insulinozależni, jak i nie zależni od insuliny) i od lat mam pszczoły... Jem miód, pyłek, pszczoły mnie żądlą – bez szacunku dla choroby i żyję”.

Kolejną grupą odzywających się pszczelarzy były osoby, które same cierpią na SM – czyli stwardnienie rozsiane lub ktoś z kręgu bliskich. W odniesieniu do tej dysfunkcji w pamięć zapadł mi telefon od pana Zbyszka z okolic Krakowa. W prawie godzinnej rozmowie opowiedział jak szukał pomocy u różnych specjalistów: lekarzy, znachorów, bioenergoterapeutów przez parę pierwszych lat choroby. W trakcie jednej z wizyt u neurologa, tenże polecił zakup uli i pszczół celem prowadzenia autoterapii jadem pszczelim i tak pan Zbyszek przy okazji został pszczelarzem.

Największym wsparciem dla mnie jest pani Basia – emerytowany mądry lekarz i farmaceuta w jednym, której tata był pszczelarzem i niejednokrotnie tłumaczył i przekonywał swoją córkę do stosowania i pszczół, i produktów pszczelich w leczeniu pacjentów.

Pani Basia opowiadała jak tata przystawiał sobie pszczoły w okolice stawów i kręgosłupa. Niestety tata zmarł, nie przekaże już swojej wiedzy, metody. Szanowni Państwo, jeszcze raz dziękuję za zaufanie i chęć oddzwonienia lub odpisania.

Wracając do samej metody apitoksynoterapii refleksorycznej, najwięcej problemów sprawia zazwyczaj takie zabezpieczenie pszczół, aby ich nie uszkodzić, a przy tym nie utrudnić wykonania zabiegu. Metoda z założenia jest humanitarna. Często przenoszę pszczoły w słoiku z gumową pokrywką, rozciętą w kształcie litery „x”, tak aby można było sięgnąć do wnętrza słoiczka pęsetą i wyjąć pszczołę od razu ja przystawiając w miejsce na ciele pacjenta, tak aby inne nie wyfrunęły.

Warto czasami delikatnie spryskać pszczoły wodą, co ułatwia ich wyłapanie, ale tak aby ich nie potopić i nie uszkodzić. Po użądleniu przez siateczkę odkładam pszczołę uwalniając ją z pęsety do drugiego suchego słoika. W trakcie zabiegu istotną rzeczą jest precyzyjne określenie miejsca w które chcemy przystawić pszczołę. Nie jest to takie proste, jeżeli używamy siateczki,

Zależy to od jej gabarytów, bowiem siateczka zasłania miejsce przystawienia pszczoły, a rozstrzał 1 cm zazwyczaj zmienia obszar oddziaływania odruchowego. Do zabiegów używam siateczki umieszczonej w miedzianym krążku skonstruowanym poprzez wprasowanie siateczki z okrągłymi oczkami o średnicy 0,25 mm, między krążki wycięte z dwóch przyciętych rurek miedzianych np. takich do instalacji c.o.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Jacek Szmigielski
505-200-727
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"