Zima w pasiece
Na dworze zawierucha, śnieżyca. Gałęzie łamią się od ilości zalegającego na nich śniegu. Ule w naszych pasiekach zasypane do tego stopnia, że trudno je odnaleźć. Dotarcie do pasiek oddalonych od głównych dróg możliwe tylko na piechotę. Tak było na przykład zimą w sezonie 1995/96 czy w poprzednią zimę. Ule wielkopolskie w mojej pasiece były praktycznie niewidoczne. Ale obrazek polskiej zimy może być zgoła inny.
fot. © Tadeusz Żywczak
Oto w sezonie 2004/2005 zima jeszcze w grudniu do nas nie dotarła i zdarzały się temperatury powyżej 10°C. Taki jest u nas klimat i nic na to nie poradzimy. Jak radzą sobie z zimą nasze podopieczne? Jeszcze do niedawna mógłbym powtórzyć za innymi pszczelarzami, że jeżeli dobrze przygotowaliśmy rodziny do zimy, to nie powinno być tu niespodzianek. Ostatnio jednak, przy pojawiającym się w wielu pasiekach zjawisku masowego ginięcia pszczół, każde pogorszenie się warunków zimowania może być kluczowe dla życia rodziny. Obserwujemy przecież niczym nieuzasadnione zniknięcia pszczół z ula również po zimowli. Najlepiej więc aby zima była stabilna, nawet mroźna, ale bez nagłych ociepleń i niepotrzebnej dżdżystej pogody powodującej zwiększone zawilgocenie uli.
Załóżmy jednak, że rodzina jest zdrowa (czego wszystkim pszczelarzom życzę). W styczniu i przynajmniej do połowy lutego procesy życiowe w rodzinie pszczelej są bardzo spowolnione. Kłąb jest jak najbardziej zwarty, w środku nieco rozluźniony i tam wraz ze swoją świtą przebywa matka. Tylko tam temperatura jest dosyć wysoka (na tyle aby utrzymać matkę w dobrej kondycji i zachować żywotność plemników, które zgromadziła raz na całe życie) do 20°C. Przeważnie od połowy lutego (u pszczół kraińskich), gdy nie ma dużych mrozów, matka rozpoczyna znoszenie jaj w niewielkich ilościach. Jest to zjawisko niezbyt korzystne, gdyż nawet niewielka ilość czerwiu zmusza rodzinę do utrzymania w centrum kłębu temperatury około 34-35°C.
Klapki chroniące wyloty uli przez podmuchami wiatru
możemy zakładać już w listopadzie
fot. © Krzysztof Furso
Odbywa się to niestety kosztem kondycji pszczół i spożycia większej ilości pokarmu. Aby jak najbardziej opóźnić zimowe czerwienie matek nie powinniśmy zbytnio ocieplać naszych uli dodatkowymi matami czy styropianowymi zatworami. W ulach styropianowych, które same w sobie są doskonałym izolatorem termicznym, stosujemy dobrą wentylację przez wylotek. Może być on szeroki nawet na całą ścianę przednią, ale powinien być obniżony do wysokości 7, góra 8 mm. Taka wysokość uniemożliwi wtargnięcie szkodników do ula (myszy).
Często widywałem u kolegów, którzy zimowali pszczoły na dwóch korpusach wielkopolskich, otwarte górne wyloty. Sądzę, że przy wysokim gnieździe jest to bardzo pożądane, umożliwia łatwiejsze usuniecie wilgoci z ula. Przy ciepłych zimach już w styczniu obserwujemy początki czerwienia. Jest ono jeszcze bardziej niepożądane niż w lutym, ale trudno w takich warunkach jemu zapobiec.
Tak naprawdę dopiero marcowe czerwienie matek daje możliwości wychowania pszczół, które mogą wziąć czynny udział w pracach na wczesnych pożytkach (zastępują pszczoły zimowe przy pielęgnacji czerwiu kwietniowego i mogą oblatywać pożytek rzepakowy).
Rodzina sobie zimuje, a pszczelarz (przeważnie ten początkujący) zastanawia się, co w tym okresie mógłby zrobić, aby pomóc swoim podopiecznym.
Tak naprawdę to bezpośrednio raczej nie może zrobić nic i powinien spokojnie czekać do oblotu wiosennego, kiedy to jego wątpliwości zostaną wyjaśnione. Może natomiast przygotowywać się do nowego sezonu poprzez zdobywanie wiedzy (możliwości jest wiele – od prasy pszczelarskiej po różnego rodzaju kursy), naprawę i wykonywanie sprzętu oraz, jeżeli jeszcze tego nie zrobił, sprzedawać zeszłoroczne produkty ze swojej pasieki.
Teraz jest na to czas, by zająć się ich promocją. Z własnego doświadczenia wiem, że zima i przedwiośnie to dobry okres do wyprzedaży ubiegłorocznych zapasów miodu. Sezon na wszelkiego rodzaju przeziębienia w pełni, a miód przez wielu klientów spożywany jest niestety głównie jako środek wspomagający leczenie. Możemy również trochę poeksperymentować z naszym miodem i na własny użytek produkować nalewki, miody pitne czy wina miodowe.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Krzysztof Furso
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.