Moje zdrowe pszczoły
Rodzina pszczela musi funkcjonować w określonych warunkach. Gdy te są niewłaściwe, pszczoły słabną, chorują, a później giną. Wiemy, że pszczoły istnieją od milionów lat, więc przez ten czas warunki ich życia musiały być optymalne lub przynajmniej do takich zbliżone. Z własnego doświadczenia wiemy, że jest to gatunek bardzo odporny, właściwie zaopatrzone w pokarm pszczoły mogą przetrwać wielkie mrozy lub długą zimę.
Nie poradzą sobie jednak w sytuacjach nowych, do których nie są przygotowane, na przykład związanych z wystąpieniem nieznanych dotąd chorób lub zatruć środkami chemicznymi.
Pomyślność prowadzenia przez nas pasieki wynika przede wszystkim z naszego zaangażowania i wiedzy. Wtedy możemy stwierdzić, czy wszelkie niepowodzenia są spowodowane czynnikami zewnętrznymi, od nas niezależnymi, czy też wynikają z naszej niewiedzy i zaniedbań.
Miniony sezon oraz zimowla są tego dobrym przykładem. Zastanowić się trzeba, czy były dla pszczół korzystne – bo przecież wielu pszczelarzy zanotowało rekordowe zbiory miodu, czy też były niesprzyjające. Straty bowiem na jesieni i wczesną wiosną w wielu pasiekach były przerażające.
Wróćmy jednak do przebiegu sezonu. Na początku maja 2011 r. widok pszczelarskiej roślinności był okropny. Nocne mrozy zniszczyły zawiązki kwiatów, nie wiadomo było też, jak takie warunki przetrwały pszczoły. Te jednak były w dobrej kondycji, a kolejne tygodnie i miesiące sprawiły, że sezon okazał się nie najgorszym. W mojej pasiece miodobranie wykonywałem kilka razy, a nadstawki do lekkich nie należały.
Mimo częstych deszczy robota szła w miarę sprawnie. Po pożytkach gniazda zostały ułożone, dodane podkarmiaczki, a w plastrach gniazdowych było dość dużo miodu i niewiele czerwiu. Pszczoły więc nie głodowały. Część matek dopiero co wypuściłem z izolatorów, część trzeba było wymienić na młode. Przerwa w czerwieniu (odpowiednio dostosowana do występujących wokół mojej pasieki pożytków) nie wpływa negatywnie na siłę i zdrowotność rodzin. Tak było zawsze u starych pszczelarzy przed laty, jak również w naturze, u dzikich rojów.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Jeśli więc gdzieś diabeł tkwi i przykłada rękę do ginięcia pszczół, to na pewno nie w temacie karmienia. Z mojego opisu widać, że wykonałem sporo zabiegów, ale tanich i bez „ciężkiej” chemii. Ale sumienność i systematyczna praca rok po roku, z prawdziwym zaangażowaniem, musi przynieść i przynosi pozytywne efekty.
Stanisław Kaczmarek