Gospodarka w ulu styropianowym cz.ΙΙΙ
Wyjaśnienie
W związku z pytaniami, dlaczego tematyka niniejszego artykułu jest opóźniona w stosunku do pór roku, w których ukazuje się nasz kwartalnik, wyjaśniamy. Pierwotnym zamiarem redakcji było spełnienie tego wymogu, jednak zainteresowanie Czytelników skłoniło autora do rozszerzenia tematu, czyli rozbudowania tekstu, co ze względów wydawniczych spowodowało przesunięcie druku na następne numery „Pasieki”. Za wynikłe stąd opóźnienie przepraszamy. Wydaje nam się, że zawarte w artykule informacje będą przydatne Czytelnikom przez wiele lat.
Autor, Redakcja
OPERACJE LETNIE
Doszliśmy do etapu, w którym mamy za sobą okres rozwoju wiosennego. Rodziny wypełniły całe korpusy i możemy wreszcie nimi operować. Do tego właśnie jest przeznaczony ul wielokorpusowy.
Byłoby dobrze, gdybyśmy mogli powiedzieć, że jest to na przykład 5 maja. Tak być nie może z wielu powodów. Wiosny bywają różne, a i okolice, w których stoją pasieki, też nie są jednakowe pod względem pożytkowym. Także system zimowania rodzin na jednym czy dwóch korpusach ma duże znaczenie, jak również to jak ciasno trzymane są rodziny na wiosnę i czy podaje się syrop, pyłek i wodę. Wreszcie jakość matek, ich wiek czy rasa mają duże znaczenie. Widać więc, że muszą występować różnice między poszczególnymi pasiekami, a nawet między rodzinami w jednej pasiece.
Dlatego termin zakończenia rozwoju wiosennego jest względny i płynny. Jedynym wskaźnikiem jest aktualny stan danej pasieki, a nawet poszczególnych rodzin. Przyjmijmy, że rozwój wiosenny kończy się, kiedy możemy już praktycznie operować całymi korpusami, a czy to będzie koniec kwietnia, czy początek czerwca, to nie jest ważne.
Ul Wielkopolski
Po zimowaniu na jednej kondygnacji dodaliśmy na pierwszy wziątek nadstawkę (rys. 1 A). Zdjęliśmy ją z miodem i postawiliśmy na jej miejsce całą kondygnację (B). Pszczoły zaczęły przynosić nakrop. Jeżeli nie chciałyby wejść, przenosimy na górę dwie ramki z krytym czerwiem, a na dół dajemy węzę. Gdy drugi korpus jest dobrze podlany, podnosimy go do góry i na kratę stawiamy nadstawkę, a na niej drugi korpus (C).
Pszczoły mogą „myśleć” o rójce – pojawiają się pierwsze mateczniki. Jeżeli można zdjąć górny korpus do wirowania lub przestawić na inną rodzinę, to dobrze (D1). Jeżeli nie, to korpus z czerwiem stawiamy na samej górze (D2). Na dół stawiamy korpus z suszem i węzą oraz jedną ramką czerwia i matkę. Na dolnym korpusie i na oczku powinna być krata. Jeżeli nie było za późno, rójka nie wyjdzie.
Przy wziątku długotrwałym lub kilku wziątkach niektórzy pszczelarze nie czekają na nastrój rojowy i przy każdym zdjęciu górnego korpusu na jego miejsce stawiają dolny korpus z czerwiem, bez matki (D1). Matka zawsze pozostaje na dole pod kratą. Taki ciąg operacji praktycznie eliminuje problem rójki, bo pszczoły ciągle zagospodarowują gniazdo. Do tego trzeba spełnić dwa dodatkowe warunki. Po pierwsze, w górnym korpusie z czerwiem bez matki musi być dodatkowe oczko (otwór wylotowy). Po drugie, po 9 dniach należy starannie przepatrzeć podniesiony korpus z czerwiem i usunąć ewentualne mateczniki.
Pszczelarze zimujący na dwóch korpusach w zasadzie nie mają nadstawek. Natomiast mają do dyspozycji jednej rodziny trzy lub cztery korpusy. Związane to jest z dobrym terenem lub wędrówkami. Standardowe operacje są proste. Na wiosnę zamieniamy korpusy (rys. 2 A), a następnie uzupełniamy ramki (B). Matkę spędzamy na dół, gdy są obydwa korpusy zagospodarowane (C). Jeżeli wystąpił silny wziątek, dodajemy trzeci korpus (D). Jeżeli rodzina myśli o rójce, postępujemy jak w jednokorpusowym ulu Wielkopolskim (E).
rys. 1. Schemat operacji korpusami wielkopolskimi, jeżeli rodzina zaczynała od jednego korpusu
Ul Ostrowskiej
Jest on w zasadzie wyposażony w trzy korpusy. Przy silnych wziątkach lub wędrówkach lepiej mieć cztery. Pierwszą operacją, jeszcze wiosenną, jest zamiana korpusów (rys. 3 A). Po dopełnieniu ramek i przed spodziewanym wziątkiem dodajemy w środek trzeci korpus. Wg autorki część ramek stanowi susz i jest on usytuowany z jednej strony, a węza z drugiej. Przy słabszej rodzinie zostawiamy dolny korpus na swojej pozycji, bo tam jest resztka czerwia (B1).
Przy silniejszej dolny przenosimy na samą górę (B2). Na nowym, drugim korpusie kładziemy kratę. Po odebraniu miodu, gdy rodzina się rozrasta i nie chcemy matki ograniczać ze względu na przyszłe wziątki, pozostawimy jej dalej dwa korpusy, powtarzając wariant B2. Korpus odwirowany może pójść do gniazda na drugą pozycję. Przy silnym wziątku stawiamy czwarty korpus na kratę, podnosząc trzeci do góry (C).
W przypadku nastroju rojowego dwa korpusy z czerwiem podnosimy nad kratę, a na ich miejsce stawiamy korpusy z suszem i węzą oraz dwiema ramkami czerwia. Dalsze postępowanie z tymi korpusami jest takie samo jak w przykładzie pierwszym.
Bez względu na porę roku natomiast, jeżeli umiemy przewidzieć termin zakończenia ostatniego znaczącego wziątku, około 50 dni przed tym terminem ograniczamy matkę w jednym dolnym korpusie, kładąc na niego kratę, a w zależności od siły rodziny i spodziewanych wziątków zostawiamy nad kratą dwa lub trzy korpusy (D).
rys. 1. Schemat operacji korpusami wielkopolskimi, jeżeli rodzina zaczynała od jednego korpusu
Ul Langstrotha
Jest on w prowadzeniu najbardziej podobny do ula wielkopolskiego, z tym że nie ma nadstawki. W operacjach najtrudniejszy etap to wprowadzenie rodziny jednokorpusowej do drugiego korpusu (patrz p. 4c w poprzedniej części, „Pasieka” 2/2004). Bez względu na to czy startujemy z rodzinami zimującymi na jednym korpusie, czy z rodzinami na dwóch korpusach, choćby częściowo obsiadanych, trzeba doprowadzić do zagospodarowania obydwu.
Matkę w zasadzie pozostawiamy w dolnym korpusie, pod kratą. Schemat operacji pozostaje taki sam, jak w ulach Wielkopolskich zimujących na dwóch korpusach.
Ul systemu Apipol
Rodziny zimujące na trzech korpusach należy sprowadzić do dwóch. Ułatwi to pracę oraz stworzy rodzinom lepsze warunki termiczne, czyli warunki do rozwoju. Doprowadzenie rodzin do pełnych dwóch korpusów jest łatwe, bo to objętość jednej kondygnacji Langstrotha. Zresztą dość często dobrze zimujące rodziny zajmują po zimie właśnie dwa pełne korpusy. Czekamy do momentu, gdy zacznie się wylęgać młoda pszczoła, a w ulach robi się ciasno. Wtedy wstawiamy trzeci korpus między dwa istniejące. Jeżeli ma wystąpić wziątek, kładziemy kratę odgrodową na drugim korpusie. Jeżeli będzie tylko wziątek podtrzymujący, to lepiej kraty nie kłaść. Niech matka czerwi w trzech korpusach, co w wielu przypadkach robi chętnie.
Ul systemu Apipol jest wyjątkowo elastyczny w operacjach. Jako jedyny z wymienionych może zapewnić matce optymalne warunki czerwienia.
Dobra matka potrzebuje około 106 dm2 plastrów do czerwienia, co dają jej trzy kondygnacje tego ula, oferując 118 dm2. Jest to sytuacja idealna, której nie może zapewnić żaden z pozostałych uli wielokorpusowych. Także możliwość ograniczenia matki kratą poziomą – 2 korpusy – 79 dm2, 1 korpus – 39,4 dm2 – jest znakomita. Niestety mały mankament utrudnia trochę czerwienie matek. Otóż jeżeli zostawimy trzy kondygnacje, to na swej trasie czerwiąca matka spotka na plastrze dwie przeszkody w postaci należących do nich poziomych beleczek. Można szacować, że matka traci około 15% swego „rozpędu”, przechodząc przez beleczki, czyli o tyle mniej czerwi. Jeżeli zatem chcemy mieć silną rodzinę w ulach Apipol, trzeba mieć starannie wyselekcjonowane na płodność matki.
Są pszczelarze, którzy eksploatują ten ul nietypowo. Do dwóch dolnych kondygnacji wstawiają ramki Langstrotha, a dalej nad kratą odgrodową umieszczają od jednej do czterech kondygnacji Apipol. Taki ul można by nazwać raczej wielonadstawkowym, jest to jednak ul nietypowy i nie będziemy się nim zajmować.
Wracając do ula standardowego, trzeba odnotować możliwość bardzo elastycznego doboru wielkości miodni. Pozwala on także na mieszanie korpusów zagospodarowanych i pustych bez szkody dla pszczół, z zyskiem dla pszczelarza. Co jednak najważniejsze, jest to jedyny ul, który pozwala w naszym klimacie na operacje wyłącznie całymi korpusami. Mimo że ramki są drobne, to krótki czas obsługi czyni go konkurencyjnym w stosunku do innych, nie mówiąc o miodach gatunkowych, ziołomiodach, drobnych wziątkach, itp.
Następna możliwa operacja to przemieszczenie dolnego korpusu do miodni na samą górę (C). Dalsze czynności powtarzają się. Ruch przeciwrójkowy (D) byłby taki sam, jak w poprzednio omówionych ulach. Cały czerw nad kratę, pod kratą odrobina czerwia i dwie kondygnacje do rozgospodarowania przez matkę.
Omówione wyżej operacje letnie całymi korpusami w czterech podstawowych ulach wielokondygnacyjnych przedstawiają najbardziej typowe sytuacje. Nie wyczerpują one możliwości tych uli. W literaturze znajdziemy też inne przykłady, a i sami pszczelarze wykazują dużo inwencji. Autorowi chodzi o trzy sprawy. Po pierwsze, żeby pszczelarze, którzy kupili ule wielokondygnacyjne, styropianowe wiedzieli, jak zacząć w nich gospodarować. Po drugie, żeby nie popełnili podstawowych błędów, za które można drogo zapłacić. Po trzecie, żeby wiedzieli, że występują tu nowe kombinacje, i że na początek mają bezpieczne ich przykłady.
rys. 3. Schemat operacji korpusami w ulu Ostrowskiej
Myśląc o jesieni
Podzielmy się teraz kilkoma uwagami dotyczącymi niektórych problemów związanych z przygotowaniem pszczół do zimy.
Duże kłopoty mają nieraz pszczelarze ze spadzią. Powodów może być wiele, ale dwa są najbardziej dokuczliwe. Spadź występuje najczęściej w drugie połowie sezonu. Chcemy ją zebrać i chcemy też mieć silne rodziny na zimę. Powstaje sprzeczność. Można ją zmniejszyć przez zrobienie zapasów pyłku lub pierzgi w pierwszej połowie sezonu. Przed ewentualną spadzią trzeba ją włożyć do uli. Drugi kłopot wynika z trudności lub niemożliwości karmienia na zimę, bo spadź nieraz występuje nawet w październiku. Co robić? Pierwsza możliwość to w okresie przedspadziowym wytypować część pasieki i podać tym rodzinom np. po 50 kg cukru. Zasklepione ramki wyjąć, zaczekać do jesieni i oddać pszczołom po spadzi. Druga możliwość polega na przeniesieniu części pasieki na teren niespadziowy i karmieniu jej. Potem należy zamienić ramki w ulach „spadziowych”.
Podobnie ma się sprawa z wrzosem. Wprawdzie jest go coraz mniej, ale są pasieki, które jeszcze dają z niego miód towarowy. Rodziny przywiezione z wrzosu są osłabione, a po zakarmieniu na wiosnę charakteryzuje je duży osyp. W tym przypadku warto podzielić pasiekę na dwie części: rodziny z dobrze i gorzej czerwiącymi matkami. Na wrzos pojadą te gorsze, ale zostaną wyposażone w cały czerw z lepszych. Wtedy wrócą w znacznie lepszej kondycji. Natomiast rodziny z lepszymi matkami nie wyjeżdżają i powinny być dobrze karmione syropem. W tych rodzinach pojawi się jeszcze sporo czerwia i mogą one przygotować ramki zasklepione dla rodzin „wrzosowych”. Oczywiście rodziny pozostające muszą mieć dwa razy tyle ramek, ile potrzeba do zimy. Po zebraniu wrzosu rodziny, które powróciły, dostają gotowe ramki na zimę.
Największym jednak problemem pszczelarza, i co gorsza prawie niedostrzegalnym, powinna być kondycja pszczół. To zagrożenie podnoszą coraz częściej lekarze weterynarii specjalizujący się w pszczelarstwie. Wszystko zaczęło się wraz z pojawieniem się warrozy. W przypadku tej choroby, a jest ona w każdej rodzinie, część czerwia i pszczół ma wyraźnie słabszą kondycję. To pociąga za sobą cały szereg chorób, takich jak kiślica, zgnilec, nosemoza, grzybica i inne. Poza zgnilcem amerykańskim w większości pasiek te wszystkie choroby znikłyby, gdyby pszczoły były silne. Dobrą kondycję psują najczęściej warroza, nosemoza, niedobór białka i zbyt późne karmienie dużymi porcjami.
Dlatego należy o tym pamiętać już w lecie i odpowiednio reagować, bo gdy przyjdzie jesień, będzie za późno. Możemy wtedy tylko pszczoły dokarmić, a nie możemy poprawić ich kondycji.
Co w takiej sytuacji robić? Po pierwsze przeprowadzić zabiegi przeciw warrozie wtedy, gdy w ulu jest jeszcze dużo czerwia i matka będzie jeszcze czerwiła. W większości pasiek, gdy jest już po miodobraniu ten zabieg można przeprowadzić wcześnie. Najlepsze są do tego odpowiednie paski zawieszane w ulach. Chodzi o to, aby większość czerwia, który da zimowe pokolenie pszczół, była wolna od warrozy. Od tego głównie zależy kondycja pszczół. Oczywiście musi być przed jesienią w ulu pyłek. Przetwarzając syrop na pokarm zimowy, pszczoła traci ciało białkowo-tłuszczowe.
Natomiast rozwija je, gdy odpoczywa i konsumuje białko. Pszczoły zatem należy karmić w drugiej połowie lata i mniejszymi porcjami. Wtedy zdecydowanie poprawimy ich kondycję przed zimą.
I jeszcze jedno. Do niedawna zdania były podzielone w tej kwestii, ale chyba powoli poglądy się ujednolicają. Chodzi o zioła. Nasze pasieki bardzo dużo tracą z powodu nosemozy. Przez wiele lat pszczelarze stosowali fumagilinę. Spowodowało to jednak rozwój grzybicy, więc fumagilinę wycofano. Grzybica została, a pszczelarze pozbawieni zostali oręża farmaceutycznego.
Kilkudziesięcioletnie doświadczenia wskazują, że warto dodawać do karmienia przedjesiennego i jesiennego wywar z suszonego ziela piołunu, a nie zauważymy skutków obecności nosemozy. Na 10 litrów syropu wystarczy dodać wywar z łyżeczki pokruszonego suszonego ziela. Do naczynia z naparem z piołunu można dodać jeszcze kobylak (szczaw łąkowy) i suszone liście pokrzywy. Zdecydowanie poprawia to kondycję pszczół, a więc odporność na choroby, i daje dłuższą przeżywalność pszczół zimowych.
Sumując nasze wnioski, warto sobie uświadomić, że myślenie o jesieni trzeba rozpocząć już w środku lata.
rys. 4. Schemat operacji w ulu systemu Apipol
Jerzy Tombacher