Ul Warszawski zwykły wiosną
Wykorzystanie pożytków wiosennych to podstawa produkcji w większości polskich pasiek. Z mniszka, rzepaku, klonów, kruszyny, akacji, malin i chwastów korzystają prawie wszyscy pszczelarze.
Pożytki letnie, takie jak lipa, gryka, gorczyca, ogórecznik i późniejsza facelia nie wszędzie występują i większość pszczelarzy musiałaby pszczoły na nie podwozić. Jeszcze rzadsze są pożytki późnoletnie, spadź i wrzos, a korzystający z nich mogą uważać się za wybrańców.
Ale jest wiosna i cała Polska kwitnie, dostarczając pszczołom nie tylko nektaru, ale i nieograniczonych ilości pyłku. Jest go tak dużo, że już od połowy okresu kwitnienia rzepaku możemy zacząć go poławiać. Cena uzyskiwana za jego sprzedaż jakkolwiek nie jest rewelacyjna, poprawi rentowność pasieki. Odłowienie 1 – 2 kg pyłku z ula w okresie jego wzmożonej podaży nie wpłynie ani na dynamikę rozwoju rodziny, ani na wielkość zbiorów miodu. A w ulu Warszawskim możemy zastosować zarówno poławiacz wylotkowy, dennicowy, jak i powałkowy.
Najprostszy w budowie jest poławiacz wylotkowy. Ponieważ jest na zewnątrz ula i pyłek narażony jest na zmoknięcie, zawilgocenie i pleśnienie, konieczne jest codzienne odbieranie zgromadzonych obnóży. Poławiacz dennicowy, wykonany na wzór poławiaczy w wysokich dennicach uli wielokorpusowych można zastosować w ulach Warszawskich starej generacji, z dużą przestrzenią podramkową.
Najnowocześniejszy i najwygodniejszy jest poławiacz powałkowy. W ulu Warszawskim jest dla niego miejsce nad gniazdem na poddaszu obok nadstawki. Zebrane obnóża pozostawać mogą w nim parę dni, bo jest tam sucho i ciepło. Pyłek poławiamy, dopóki występuje jego nadmiar, a więc do przekwitnięcia chabrów. Konstrukcja takiego poławiacza, dość prosta, opisana została w „Pszczelarstwie” nr 7/1990.
Ale podstawowym produktem interesującym pszczelarza jest miód, a prawidłowa gospodarka w ulu Warszawskim umożliwi wykorzystanie wszystkich pożytków będących w zasięgu naszej pasieki. Są trzy sposoby gospodarowania w tym ulu. Pierwszy to ekstensywny, kiedy ingerencja pszczelarza sprowadza się do poszerzenia gniazda i odbioru miodu z nadstawki, a pod koniec sezonu także i plastrów gniazdowych.
Z kolei metoda półintensywna polega na odgrodzeniu matki zatworem z kraty odgorodwej na części plastrów gniazdowych na początku sezonu. Natomiast gospodarka intensywna w ulach Warszawskich to planowe kierowanie czerwieniem matek przy wykorzystaniu izolatorów na 2 – 4 ramki gniazdowe. Stosując izolatory, zwielokrotnimy produkcję miodu i zapobiegniemy rójkom.
fot. M. Szmajdziński
Matka w nadstawce ula Warszawskiego nie czerwi. Nadstawka jest odgrodzona poziomą kratą odgrodową albo ramki w niej są pogrubione do 3,5 – 4 cm. Zastosowanie ramek o pogrubionych beleczkach zapobiega ich zaczerwieniu bez kraty odgrodowej i zmniejsza pracochłonność miodobrania.
Plastrów do odsklepiania i wirowania jest mniej, a miodu w nich więcej. Jest też zgodne z naturalnym dążeniem pszczół do pogrubienia górnej, magazynowej części plastrów. Konstruktorzy ula Warszawskiego zwykłego starali się nie odbiegać od praw przyrody. Ul miał być przyjazny dla pszczół i prosty w obsłudze dla pszczelarza. Ale zgodność z naturą powoduje również, że w ulu takim pszczoły szybko wchodzą w nastrój rojowy.
To charakterystyczne dla chowu pszczół w ulach o ramce wysokiej. Prawidłowość tę zauważono już w czasach przydomowego pasiecznictwa kłodowego. Pszczoły w kłodach leżakach dawały więcej miodu, a w stojakach więcej rojów. W tamtych czasach nie był to mankament, roje bowiem były potrzebne do zasiedlania uli po pszczołach spadłych zimą. A straty zimowe bywały duże, bowiem miodu i wosku starano się pozyskać jak najwięcej, a pszczół przed zimą nie dokarmiano. Obecnie rójka jest zjawiskiem niepożądanym i zapobiega się jej, ograniczając intensywność czerwienia oraz hodując pszczoły genetycznie nierojliwe.
Rójki w ulach Warszawskich mogą się zdarzyć już na początku maja. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż rodzina rozwija się dynamicznie, a gniazdo jest ciasne, bo specjalnie je takim utrzymujemy. Dlatego wraz z zakwitaniem głównych wiosennych roślin pożytkowych co parę dni gniazdo poszerzamy najpierw suszem, a później węzą. Dodajemy ją jako ramki przedostatnie między czerwiem a plastrami skrajnymi z obu stron gniazda.
Matka cały czas intensywnie czerwi, a miód na razie odkładany jest w nadstawce. Całkowite zapełnienie plastrów w nadstawce miodem trwać może parę dni, bo jej pojemność jest mała. Dlatego miodobranie z nadstawki robimy co tydzień, a w sprzyjających warunkach nawet częściej. Jeśli jednak chcemy mieć dużo miodu z obfitych pożytków majowych, czerwcowych i późniejszych, musimy jako miodnię wykorzystać też gniazdo.
Na początku maja w silnych rodzinach może być już kilkanaście plastrów czerwia. To bardzo dużo, zważywszy, że pszczoły wygryzione z jednego plastra obsiądą aż trzy. Ten wiosenny przyrost naturalny należy natychmiast zahamować, ograniczając matki na dwóch, góra trzech plastrach za kratą pionową lub w izolatorach.
W przeciwnym razie pszczoły się wyroją, co jest regułą we wspomnianej wcześniej ekstensywnej metodzie gospodarki. Miód weźmiemy wtedy tylko z nadstawek z pierwszych pożytków. Wyrojone rodziny dojdą ponownie do siły pod koniec sezonu, a główne pożytki czerwcowe i letnie będą stracone.
Mało tego, jeżeli pszczoły będą genetycznie rojliwe, do wczesnych wyrojeń dojdzie nawet mimo ograniczenia czerwienia lub przed nim. Dlatego sama gospodarka i pożytki nie wystarczą, należy jeszcze zadbać o jakość pogłowia pszczół. Osiągniemy to, wymieniając co dwa lata matki na młode, przekazujące potomstwu pożądane cechy użytkowe.
fot. Jerzy Jóźwik
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów