Czy leki stosowane w pasiekach mogą przyczynić się do obniżenia wydajności miodowej?
W odpowiedzi na to pytanie musimy poruszyć dwa zagadnienia: nieprawidłowe stosowanie leków na warrozę oraz stosowanie leków nieprzeznaczonych dla pszczół.
Fot. anutaphoto / freepik
W tej chwili mamy 12 leków, które możemy stosować w rodzinach pszczelich. Są to oczywiście leki na warrozę. Wydawałoby się, że nabraliśmy już wprawy w ich aplikowaniu, jednak dane zbierane od pszczelarzy wskazują, że w ponad połowie przypadków podawania tych środków nadal popełniamy błędy. Przekłada się to bezpośrednio na skuteczność leczenia, a – jak wiadomo – źle leczona warroza to również namnażanie się wirusa zdeformowanych skrzydeł oraz wirusa ostrego paraliżu. Prowadzi to do znacznego słabnięcia rodzin i niestety, dość często, do ich osypania. Jeśli rodziny „tylko” słabną, zauważamy również mniejszą (często znacznie) produkcyjność, natomiast jeśli się osypią, straty ekonomiczne są oczywiście jeszcze większe. W źle leczonej pasiece wydajność miodowa jest zwykle niezadowalająca.
Należy tu też wspomnieć o stosowaniu leków z amitrazem nieprzeznaczonych dla pszczół. Podając je, również pośrednio bardzo negatywnie wpływamy na wydajność miodową rodzin. Otóż aplikowanie tych leków powoli „wyrabia” w roztoczach oporność. Dzieje się tak dlatego, że pszczelarz nie jest w stanie sam „wyprodukować” leku na kartoniku czy deseczce, czy nawet w postaci oprysku, który będzie się równomiernie uwalniał, tak jak leki dopuszczone do użycia dla pszczół. Przez to w pewnym momencie dawka akarycydu będzie za mała, aby zabić roztocz i powstanie u niego lekooporność, która jest dziedziczna. Oznacza to, że potomstwo Varroa również będzie oporne na leczenie, co sprawi, że nawet zarejestrowane leki nie będą działały i rodziny będą stopniowo wyniszczane przez dręcza.
Drugą kwestią jest to, że we wszystkich lekach z amitrazem nieprzeznaczonych dla pszczół jest jeszcze nonoksynol 9 – substancja plemnikobójcza, która zabija plemniki zarówno u trutni, jak i w zbiorniczku nasiennym matki. Konsekwencją jest zaprzestanie czerwienia lub trutowienie matek, co stwarza bardzo duże problemy dla pszczelarza i w dłuższej perspektywie sprawia, że zbiory są znacznie mniejsze, o ile w ogóle uda się uratować taką rodzinę.
Pozostaje też kwestia leków zabronionych do użytku dla pszczół. Jest ich całkiem sporo, ale skupimy się głównie na antybiotykach. Mimo jasnego zakazu oraz lepszych sposobów walki z chorobami bakteryjnymi, wielu pszczelarzy nadal je stosuje. Jest to ze wszech miar zły pomysł, ponieważ antybiotyki zabijają nie tylko bakterie patogenne, ale także te dobroczynne, zarówno w przewodach pokarmowych pszczół i czerwiu (powodując wiele problemów zdrowotnych), jak i bakterie ogólnego mikrobiomu rodziny pszczelej, co drastycznie obniża jej odporność. Jak wiadomo, jeśli wyeliminujemy dobroczynne mikroorganizmy, coś musi zająć ich miejsce. Najczęściej są to grzyby. Często spotykam się na przykład z grzybicą wapienną w rodzinach, które przecież są silne (a jest to teoretycznie choroba słabych rodzin, które nie dają rady odpowiednio zaopiekować się czerwiem). W takich rodzinach czerw zamiera masowo, mimo że pszczoły się nim opiekują. Wynika to z braku dobroczynnych bakterii w ich przewodach pokarmowych, na których miejsce zaczęły się namnażać grzyby Ascosphaera apis. Zainfekowana rodzina znacznie słabnie i najczęściej musi zostać chwilowo wyłączona z produkcji.
Należy też wspomnieć, że jeśli w kontroli SB, RHD lub po oddaniu miodu do skupu, zostaną w nim znalezione pozostałości antybiotyków, cała partia podlega przymusowej utylizacji na koszt pszczelarza (utylizacja 1 kg miodu to około 30 zł).
Jak widać, leki pośrednio mają ogromny wpływ na wydajność rodzin, więc należy je stosować z największą uwagą i zdecydowanie stronić od tych nielegalnych (w końcu z jakiegoś powodu nie są zalegalizowane, prawda?).
Dr n. wet. Anna Gajda
Pracownia Chorób Owadów Użytkowych, IMW, SGGW