Czy jesteś pewien, że dobrze nazwałeś swój miód?
Badania produktów pszczelich, a w szczególności miodu, stają się coraz częściej istotnym elementem w prowadzeniu nowoczesnej gospodarki pasiecznej. Chociaż przepisy nie zobowiązują pszczelarzy do badania nieprzetworzonych produktów pszczelich, to jednak warto mieć wiedzę o własnym produkcie. Na podstawie wyników badań próbek moich miodów doszedłem do wniosku, że łatwo o pomyłkę w ustalaniu jego odmiany.
Fot. xilen, freepik
Skąd pomysł na badanie miodów?
Z jednej strony wynikał on z potrzeby upewnienia się co do odmianowości pozyskanego miodu, a z drugiej chęci dokładnego nazwania oferowanego produktu. Dodatkowo przyświecało mi pragnienie przysłużenia się nauce poprzez wykonanie mniej popularnych badań.
Najlepszym wskaźnikiem odmiany miodu jest oczywiście analiza pyłkowa. W przypadku podejrzenia występowania spadzi, wspierana także przez badanie przewodności elektrycznej miodu. Zdarza się, że w analizie pyłkowej znajdują się tak zwane znaczniki spadzi, co może też być sygnałem do wykonania badania pod kątem potwierdzenia znacznego jej udziału w miodzie. Często mówimy o jakości patoki, ale jak właściwie możemy ją scharakteryzować? Już Arystoteles określił jakość jako: „to, co sprawia, że rzecz jest rzeczą, którą jest”. Jeśli więc miód lipowy okazuje się wielokwiatowym, to pomimo pozostałych jego parametrów, choćby najlepszych, nie będzie miodem lipowym.
Badania miodu – refundacja
W ramach refundacji (oczywiście po spełnieniu kryteriów z warunków mechanizmu i wewnętrznych procedur i zasad w związku lub w stowarzyszeniu albo zrzeszeniu) można wykonać badania miodu, które określone są w Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 3 października 2003 r. w sprawie szczegółowych wymagań w zakresie jakości handlowej miodu oraz analizę pyłkową. W rozporządzeniu wyszczególnione są analizy fizyko-chemiczne takie jak: zawartość wody, fruktozy i glukozy, sacharozy, substancji nierozpuszczalnych w wodzie, wolnych kwasów, przewodność właściwa, liczba diastazowa, zawartość 5-hydroksymetylofurfuralu (HMF). Nie ma wymogu, by laboratorium miało akredytację. Refundacja w 2022 r. wynosiła maksymalnie 100% kosztów netto analiz miodu.
Badania miodu – brak refundacji
Jeśli pszczelarz nie spełnia kryteriów w ramach mechanizmu „Wsparcia Rynku Produktów Pszczelich”, nie zgłosił się do udziału w projekcie, ale chciałby wykonać analizy wymienione wyżej, musi za nie zapłacić, co oczywiście może stanowić barierę. Poza wymienionym katalogiem badań, wszystkie pozostałe są także w pełni płatne.
W przypadku posiadania zgody na sprzedaż produktów przetworzonych (np. miodu z dodatkami) w ramach tzw. kontroli właścicielskiej (wewnętrznej), właściciel (pszczelarz) powinien wykonywać badania, które będą świadczyć o trwałości produktu w terminie przydatności do spożycia (przechowalnicze) oraz bezpieczeństwie dla konsumenta. W przepisach unijnych, które dotyczą bezpieczeństwa żywności, doszukać się można wskazań (poza obowiązkowymi dla określonych produktów lub grup produktów), że to sam właściciel decyduje, jak często i ile produktu chce przebadać. Może się zdarzyć także, że niektóre są zbyt kosztowne w odniesieniu do skali prowadzonej działalności przetwórczej.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Badania miodu – współpraca z nauką
Często pojawia się możliwość wykonywania darmowych badań poprzez udostępnienie próbek przedstawicielom świata nauki. Plusem takiego rozwiązania jest brak kosztów wykonanych badań, a także informacja zwrotna o wynikach. Jest to dodatkowa wiedza, którą możemy się podzielić ze znajomymi czy klientami, jednocześnie podkreślając dodatkowy walor produktu, który oferujemy. Minusem może być długi okres oczekiwania na wyniki, a także raczej brak wpływu na rodzaj wykonywanych badań. Często wynika to z faktu, że dane badania są prowadzone dla potwierdzenia lub odrzucenia określonej tezy badawczej, więc nikt nie będzie tracił czasu na dodatkowe analizy produktu. Nie będą także tak szybko wykonane, jak w przypadku komercyjnych analiz produktów. Jeśli jednak trafi się Państwu taka propozycja, warto z niej skorzystać.
Krok po kroku...
W przypadku refundacji przygotowanie do badań zaczyna się zgłoszeniem do projektu, w zasadzie jesienią poprzedniego roku. Ważna uwaga – od kilku lat istnieje opcja zrefundowania badań miodu od sierpnia jednego roku do lipca drugiego, jednak wydatki do momentu podpisania umowy między KOWR-em a związkiem lub stowarzyszeniem albo zrzeszeniem pszczelarzy każdy ponosi na własne ryzyko. Podkreślone jest to w warunkach mechanizmu. Na przykład gdy podmiot odmówiłby podpisania takiej umowy, wydatki poniesione przez pszczelarza nie zostaną zwrócone. Zasady dotyczące okresu kwalifikowania wydatków w projekcie analiz jakościowych miodu zostały zmienione ze względu na fakt, że trudno jest czekać z analizą miodu z końcówki sezonu na początek następnego (okres po podpisaniu umowy między KOWR a stowarzyszeniem), gdy sprzedaż należy rozpocząć teraz, gdy jest zapotrzebowanie i klienci czekają na swój ulubiony miód z późnych zbiorów.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Zlecenie z próbkami należy wysłać do wybranego laboratorium. W niektórych przypadkach (szczególnie w dużych jednostkach badawczych) konieczne może być wysłanie najpierw skanu samego zlecenia pocztą elektroniczną do opiekuna klienta, a po akceptacji dopiero jest realizowana wysyłka. Terminem proszę się nie martwić, gdyż odpowiedź w takich przypadkach jest bardzo szybka. Jeśli chodzi o mniejsze podmioty, gdzie np. jedna osoba pracuje na swój rachunek, dobrze przesłać informację, że taką paczkę z próbką się nadało. Historii o pracy kurierów czy listonoszy nie ma co opisywać, ale opłaca się poświęcić chwilę na monitoring przesyłki. Przy wypełnianiu zlecenia warto zaznaczyć, że chciałoby się otrzymać wersję elektroniczną wyników analiz. Niektóre firmy tylko taką oferują albo papierowa jest dodatkowo płatna. Co prawda miód ma długi okres przydatności do spożycia i nie należy do produktów szybko się psujących, ale wiele produktów takich właśnie jest, do tego ryzyko dla konsumenta jest stosunkowo wysokie, dlatego producenci muszą mieć wyniki jak najszybciej. Gdy raport z badań dociera od razu drogą mailową lub przez stronę laboratorium (po zalogowaniu do panelu klienta), producenci mogą bez obaw rozpocząć dystrybucję produktów. Wynik analizy pyłkowej jest istotny przy wyborze odpowiedniej etykiety.
Badania miodu – urzędowe próbki
Warto jeszcze wspomnieć o próbkach pobieranych z urzędu. Każdy pszczelarz produkujący własny miód i wprowadzający go legalnie do obrotu może zostać skontrolowany przez Inspekcję Weterynaryjną. W moim przypadku, dwa razy były pobierane próbki do badań. Pierwszy raz pod kątem antybiotyków w miodzie. Drugi, w zeszłym roku, pod kątem pozostałości metali ciężkich. W przypadku wyników mieszczących się w normie, inspekcja nie ma w zwyczaju ani obowiązku o nich informować. Natomiast problemy mogą się zacząć w przypadku przekroczenia norm. Wtedy już taką informację otrzyma pszczelarz razem z dalszym tokiem postępowania w sprawie. Inspekcję Weterynaryjną interesuje zakres badań dotyczący bezpieczeństwa żywności.
Drugą służbą, która może prowadzić kontrolę produktów pszczelich, jest Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. W tym przypadku pod lupę trafi zgodność produktu z deklaracją producenta (etykietą), prawidłowość oznakowania, spełnienie norm jakościowych. Inspekcja nie ma kompetencji do sprawdzania warunków z zakresu bezpieczeństwa żywności (np. stan pomieszczenia). Temat etykiet oraz informacji, jakie powinny się na nich znaleźć, często powraca w artykułach i Państwa pytaniach do Redakcji „Pasieki”.
Fot. megafilm, freepik
Moje przykładowe wyniki badań
Od kilku lat zauważam nowe odmiany miodu u pszczelarzy. Wymyślne nazwy mają przyciągnąć klienta a sprzedawca uzyskać większą cenę za produkt. Jednak im bardziej oryginalna nazwa, tym mocniej budzi moją nieufność, czy rzeczywiście dany miód spełnia wymogi, by tak go nazwać. Oczywiście, nie podważam faktu, że przy dostatecznych warunkach (duży areał, odpowiednie napszczelenie, brak innych pożytków w tym samym czasie w okolicy) uda się pszczelarzowi pozyskać miód rzadkiej odmiany.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Ta sama lokalizacja, ta sama gospodarka pasieczna, ale bardzo wiele różnych zmiennych pogodowych, związanych z uprawą roślin jednorocznych i kapryśności lip spowodowały, że nie udało się w zasadzie przez 4 lata pozyskać takiego samego miodu. Inne przykłady też były zróżnicowane, ale łatwiej w ich przypadku było „trafić” w odmianę, choć pomyłki również się zdarzyły. Nawet przy gryce czasami trochę brakowało pyłku, choć miód był bardzo intensywny w smaku (jak na gryczany przystało). Najłatwiej chyba określić miód rzepakowy, ale ten w niektórych ogłoszeniach często nazywany jest jako „rzepakowy z wielokwiatem”, zapewne dlatego, że nie jest biały lub delikatnie różni się w smaku. Z analiz i moich obserwacji wynika, że dopiero wysoki udział pyłku (80–90%) sprawia, że miód jest biały po skrystalizowaniu (o ile nie ma domieszki spadzi, co też się czasem zdarza, szczególnie pod koniec kwitnienia rzepaku). W 2021 r. z obu pasiek miód rzepakowy po skrystalizowaniu wyjątkowo przypominał wielokwiatowy, jeden nawet bardziej w smaku przypominał tę odmianę, ale udział pyłków rzepaku w pierwszym testowanym miodzie był na poziomie 68% (znaczący udział – 14% wierzby, 8% śliwy), a w drugim 55% (znaczący udział – 12% wierzby, 11% kasztanowca, 10% śliwy), co dalej kwalifikowało je pod nazwę miodu rzepakowego nektarowego. Według mnie nazwa „rzepakowy z wielokwiatem” wprowadza w błąd – bo albo miód jest rzepakowy, albo wielokwiatowy.
Fot. aleksrybalko, freepik
Podsumowanie
Badania miodu można wykorzystać do budowania własnej marki opartej na prawidłowym oznaczeniu produktu, ale także podkreślając różnorodność miodu i pracy pszczół. Pszczelarze, nawet posiadający większe pasieki, mogą śmiało oferować produkty indywidualne, niespotykane, ale pod warunkiem oznaczenia miodu na podstawie wykonanych analiz, a nie własnych obserwacji czy nawet poczucia smaku (w ostatnim miodzie faceliowym ze spadzią czułem wziątek lipowy). Edukacja klientów na ten temat może spowodować, że będą próbować innych miodów, czy np. przekonają się do rzepakowego, czy wielokwiatowego, w którym jest spory udział gryki, a wcześniej sam gryczany był dla nich za ostry.
Emil Mariusz Szymański
https://www.facebook.com/MiodnyEmil
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.