MIT: Pierwotna gospodarka w barciach oraz ulach kłodowych polegała jedynie na wybieraniu miodu
Ludzie zajmujący się pszczelarstwem, jeżeli chcą osiągnąć w tej dziedzinie pozytywne rezultaty, oprócz wiedzy muszą również być spostrzegawczy oraz umieć wyciągać prawidłowe wnioski z obserwacji rodziny pszczelej. Nie inaczej było w minionych wiekach.
Jednakże z powodu braku odpowiedniej wiedzy o charakterze czysto naukowym, opierać się musiano jedynie na wiedzy empirycznej. Choć niejednokrotnie błędnie interpretowano swoje doświadczenia, wystarczało to jednak w tamtych czasach, by w sposób zadowalający i progresywny zajmować się pszczelarstwem, które przynosiło wymierne korzyści. Co jednak tak naprawdę wiemy o sposobach gospodarowania pierwotnych pszczelarzy?
fot. Milan Motyka
W rzeczywistości wiedza dotycząca pszczół już w starożytności daleko wybiegała poza okresowe podcinanie plastrów z miodem. Już sama nazwa szóstego miesiąca w naszym kalendarzu była niejednokrotnie kojarzona z okresem, kiedy to w rodzinach pszczelich występuje największa ilość czerwiu. Dzisiaj te powiązania nazewnictwa niekoniecznie są już takie oczywiste i istnieją również inne hipotezy wyjaśniające etymologię nazwy czerwiec w językach słowiańskich. Bez wątpienia jednak wiedza o tych pożytecznych owadach w przeszłości była znaczna.
Najstarszy wizerunek przedstawiający człowieka wybierającego miód z gniazda dziko żyjących pszczół pochodzi z Hiszpanii, z groty Altamira, i jest datowany na około 10 000 lat p.n.e. Niewiele młodszym, bo datowanym na 7 000 lat p.n.e. jest malowidło z tureckiego stanowiska archeologicznego w Catalkoyuk, które, według hipotez niektórych badaczy, ma przedstawiać cykle życiowe pszczół.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Faktem pozostaje jednak to, że był to zabieg bardzo popularny już w starożytności. Ówcześni autorzy tekstów o hodowli zwierząt zwracali również uwagę na szkodliwość niektórych pyłków i nektarów znoszonych do ula przez pszczoły. Według nich szkodliwy dla pszczół był pożytek z wilczomlecza i wiązu.
fot. artemsh
Upadek Cesarstwa Rzymskiego nie wpłynął negatywnie na zainteresowanie tekstami dotyczącymi pracy przy pszczołach. Na Bizancjum nadal były prowadzone badania nad pszczołami. Duży wkład w tę dziedzinę wnieśli również Arabowie. Zachód Europy nie pozostawał w tyle. Spuścizna pszczelarska po upadku Rzymu, znalazła azyl oraz fundamenty pod przyszły rozwój w licznych klasztorach, będących żywo zainteresowanych tą dziedziną wiedzy. Wiązało się to z zapotrzebowaniem na wosk, który służył wtedy do wyrobu świec, oświetlających wszystkie chrześcijańskie świątynie. Dlatego każdy klasztor, który mógł sobie na to pozwolić, utrzymywał w swoim obrębie pasieki, aby stać się samowystarczalnymi pod względem zapotrzebowania na wosk.
Polska pod tym względem nie odbiegała od innych krajów europejskich. Wprawdzie na terenach naszego kraju dominowało bartnictwo, które pozostawiło po sobie naprawdę sporo źródeł dotyczących organizacji i funkcjonowania cechów bartnych, jednakże o samych sposobach gospodarowania przy barciach niewiele wiemy. Jest to związane z tym, że bartnicy przekazywali wiedzę ustnie swoim następcom i często przechodziła ona z ojca na syna.
W związku z tym nie wymagała zapisów. Natomiast nieco inaczej rzecz się miała z pasiecznictwem. O ile dochody z bartnictwa przynależały jedynie do Skarbu Państwa, o tyle właściciele uli kłodowych mieli prawo wzbogacać się na sprzedaży owoców pracy pszczół. Dlatego też wielu właścicieli majątków ziemskich było żywo zainteresowanych powiększaniem swych pasiek oraz pogłębianiem wiedzy dotyczącej chowu tych owadów.
Polska, jako kraj wybitnie rolniczy, mogła poszczycić się dobrymi warunkami do rozwoju tej dziedziny gospodarki. Dlatego też nie powinien dziwić fakt, iż to właśnie u nas został wydany pierwszy w języku słowiańskim podręcznik dotyczący prowadzenia gospodarki pszczelej. „Nauka koło pasiek” autorstwa Walentego Kąckiego, bo o nim mowa, ukazała się po raz pierwszy drukiem w 1614 roku. Praca ta skierowana była przede wszystkim do nadzorców dużych pasiek, ale, co bardzo ważne ze względu na identyczną budowę ula kłodowego (który dominował w ówczesnych pasiekach) i barci, rady tam zawarte dają nam możliwość wglądu do sposobów pracy bartników. Po lekturze tego dzieła bez problemu można dojść do wniosku, iż już w XVII wieku kalendarz prac pasiecznych był niemal identyczny jak ten, który obowiązuje dzisiaj.
Zawierał on również wiele aktualnych do dzisiaj spostrzeżeń autora, który bez wątpienia czerpał wiedzę z bogatego doświadczenia rodzimych bartników oraz pasieczników. Należy bowiem uświadomić sobie, że o ile w dziedzinie gospodarki pasiecznej Kącki mógł wprowadzić nowe metody, o tyle wiedza dotycząca samych pszczół i ich zachowań nie wyszła jedynie od niego, a jest zapisem informacji zdobytych przez całe pokolenia pszczelarzy. Dlatego też tak cenny jest dla nas ten podręcznik, w którym wiedza została usystematyzowana i spisana.
Bardzo ciekawą i mało wzmiankowaną w dziejach polskiego pszczelarstwa jest instrukcja dla pasieki klasztornej w Wiśniczu, spisana pomiędzy 1630 a 1637 rokiem. Co istotne, jest to jedyny dokument napisany w języku polskim, pozostałe teksty opisujące organizację klasztoru były pochodzenia obcego i miały hiszpański lub włoski charakter.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Byli też bystrymi obserwatorami i choć z pewnością nie potrafili prawidłowo wyjaśnić skomplikowanych procesów przebiegających w rodzinie pszczelej, to jednak udawało im się wyciągać z ich obserwacji prawidłowe wnioski. Sporo z tej wiedzy, która swymi korzeniami sięga naprawdę daleko w przeszłość, do niedawna było jeszcze kultywowane i przekazywane przez sędziwych pszczelarzy.
Sławomir Piekarski