Tytułem wstępu
Jak pięknym zawodem, pasją lub hobby jest pszczelarstwo nikogo, kto raz spróbował tego doświadczenia, nie trzeba przekonywać. Pszczoły mają w sobie coś magicznego, intrygującego, wielkiego. Ich praca jest podziwiana, uwieczniana przez artystów, a także wspominana przez wyznawców wielkich religii.
Prawdopodobnie ojczyzną pszczelarstwa jest Egipt, gdzie wierzono, że pierwsza pszczoła wyfrunęła z rogów świętego byka Apisa. Było to przyczynkiem do nadania tym owadom łacińskiej nazwy rodzajowej Apis. Z kolei nazwa gatunkowa mellifera wywodzi się od słów mel = miód, mellis = słodki i odnosi się do najbardziej popularnego produktu pszczelego. Już na kartach Pisma Świętego czytamy, że „mała jest pszczoła wśród latających stworzeń, lecz owoc jej ma pierwszeństwo pośród słodyczy”. I rzeczywiście tak jest, ponieważ miód był znany oraz ceniony – zarówno jako produkt spożywczy, jak i lek – już przez starożytnych, m.in. słynny matematyk i filozof, Pitagoras, przypisywał spożywaniu miodu jasność umysłu i dożycie sędziego wieku, podobnie twierdził ojciec medycyny – Hipokrates. Miód zaliczano do najbardziej wykwintnych darów natury, w które obfitowała, chociażby biblijna Ziemia Obiecana, często przedstawiana jako kraina „mlekiem i miodem płynąca”. Biblia przez usta króla Salomona mówi: „jedz synu miód, bo jest dobry i przedłuży dni twojego żywota”, również Koran zachęca: „jedz miód, mój synu, bo miód jest nie tylko smacznym i zdrowym pokarmem, ale również lekiem na wiele chorób”. Miód i inne produkty pszczele były i są wykorzystywane także w kosmetyce, o czym wiedziała chociażby Kleopatra.
Nie muszę Państwa przekonywać, że punktem wyjścia każdej działalności pszczelarskiej – czy tej na skalę mini, czy wielkotowarowej – tak naprawdę jest baza pożytkowa. Możemy mieć najlepszej konstrukcji ule, silne rodziny, obficie czerwiące matki, ale jeśli nie będzie roślin dostarczających pszczołom pokarmu, wszelkie inne środki i zabiegi pozostaną daremne.
Najbardziej oczekiwanymi przez pszczelarzy pożytkami są te, które dostarczają dużych ilości obfitującego w cukry nektaru, co w konsekwencji przełoży się na zbiory miodu i wymierną korzyść majątkową. Nie zapominajmy jednak i o pyłku, który oprócz gratyfikacji pieniężnej dla pszczelarza (sprzedaż obnóży i/lub pierzgi), stanowi niezastąpiony pokarm dla pszczół. Wiadomo, że dzięki spożywaniu pierzgi u młodych robotnic zaczynają funkcjonować gruczoły gardzielowe odpowiedzialne za produkcję mleczka pszczelego niezbędnego do karmienia młodych larw i matki. Uznałam, że pyłek to równie wartościowy pożytek, dlatego też w książce zostały opisane nie tylko gatunki dostarczające nektaru lub nektaru i pyłku (tych gatunków jest najwięcej), ale także te, które produkują jedynie pyłek.
Celem niniejszej pozycji jest przybliżenie pszczelarzom „sylwetek” roślin (oczywiście, niemożliwe było uwzględnienie wszystkich gatunków pożytkowych występujących w naszej strefie klimatycznej), które mogą stanowić źródło pokarmu dla pszczół i zapewnić im różnorodność i ciągłość taśmy pokarmowej. Wiele z przedstawionych gatunków to rośliny dziko rosnące, które nierzadko odznaczają się niewielkimi wymaganiami klimatyczno-glebowymi i z powodzeniem mogą posłużyć do zagospodarowania nieużytków. Z kolei gatunki ozdobne nadają się do zakładania ogródków pszczelarskich, obsadzania ogrodów przydomowych lub miejskich parków i zieleńców. Zgromadzone w nich rośliny mogą pozwolić na uzupełnienie luki w dopływie nektaru i pyłku w okresach bezpożytkowych. Natomiast świadomość pszczelarskiego znaczenia wielu roślin uprawnych (w tym zielarskich), być może sprawi, że będą one siane i sadzone chętniej oraz na większych areałach, dostarczając pszczołom pokarmu zwłaszcza wtedy, gdy inne źródła zawodzą. Liczne gatunki roślin przedstawione w książce można samodzielnie, w dosyć prosty sposób rozmnożyć – wymaga to jedynie minimalnej wiedzy ogrodniczej, krzty doświadczenia i odrobiny cierpliwości.
Prywatnie dodam, że książka, którą Czytelniku trzymasz w ręku, jest „wypadkową” moich pasji: botaniki, pszczelarstwa, ogrodnictwa i fotografii przyrodniczej. Jest ona skierowana głównie do braci pszczelarskiej, ale myślę, że „zwykły śmiertelnik” także znajdzie tu coś dla siebie.
Książka nie powstałaby, gdyby nie pomoc i wsparcie wielu osób, którym w tym miejscu chciałabym podziękować, w szczególności moim Rodzicom oraz mężowi Tomaszowi, którym ją dedykuję.