No Mow May, czyli angielskie „Nie ścinaj nam głów”
Co prawda Anglicy nawołują do pozostawienia kwiatów w spokoju tylko w maju (zapewne z powodu głęboko zakorzenionej trawnikowej „tradycji” tego narodu), ale to już krok do przodu. W Wielkiej Brytanii akcję rozpoczęła fundacja Plantlife claims, która w zeszłym roku przeprowadziła bardzo interesujący eksperyment, udowadniający, że takie działania mają sens.
W tamtym roku organizacja nakłoniła stu właścicieli domków jednorodzinnych z własnymi podwórkami, by nie przycinali trawników aż do czerwca. Akcja nazywała się „Every flower counts” (każdy kwiat się liczy). Analizy wykazały, że „zarośnięte” trawniki są w stanie wykarmić 10 razy więcej pszczół, niż te „wypielęgnowane”.
Policzono, że na trawnikach rosło 200 różnych gatunków nektarodajnych. Najczęściej rosły na nich stokrotki, głowienki pospolite i koniczyny białe. Doliczono się pół miliona kwiatów.
Szczególnie interesujące było odkrycie, że najbardziej miododajne trawniki to te cięte raz na cztery tygodnie. Rzadsze koszenie dało szansę niskim roślinom na wydostanie się spod zielonego kobierca i zakwitnięcie. Jednocześnie całkiem niekoszone podwórza miały o wiele większą różnorodność gatunkową, która też jest ważna, bo dieta owadów zapylających, a zwłaszcza pszczół, powinna być zróżnicowana.
Anglicy mogą angażować się w akcję nie przycinając trawy, licząc kwiaty na podwórku i przesyłając wyniki do fundacji Plantlife claims.
My tymczasem także zachęcamy do przyłączenia się do akcji „Dobre chwasty. Nie ścinaj nam głów”, w której zachęcamy do pozostawiania kosiarek w garażach, siania roślin miododajnych i uświadamiania ludziom, że estetykę zielonych trawników wtłoczyli nam do głów butni królowie.
Źródło: plantlife.org.uk