Pszczołobójstwo
Zdjęcie: Dawid i Klaudia Łaskawscy
„Dwa tygodnie temu dostaliśmy sygnał, że coś złego dzieje się z ulami na lipowym pasieczysku. Po południowej burzy (kiedy wszystkie pszczoły były w ulu) ktoś zamknął wlotki w ulach, zablokował również korki w nadstawkach, celowo przekładając korki z daszków w otwory w korpusach” – to fragment listu Dawida i Klaudii Łaskawskich, których pszczoły zostały zabite przez innego pszczelarza. Na relację ze zdarzenia natrafiliśmy w mediach społecznościowych i poprosiliśmy poszkodowanych pszczelarzy o dokładne opisanie tego, co się stało. Przedstawiamy treść listu, w którym autorzy zadają ważne pytania.
Jesteśmy małą pasieką ze świętokrzyskiego. Wszystkiego uczymy się sami, bo to hobby, które przynosi nam dużo radości i jest odskocznią od szarego życia i pracy w korporacji. Zaczęliśmy 3 lata temu od przekształcenia 35 arów nieużytku na łąkę kwietną z mieszanką roślin naturalnie występujących kiedyś w naszych regionach i odratowania starego sadu. Coraz częściej zwracaliśmy uwagę na otaczającą nas naturę, a ponieważ mamy takie możliwości, to staramy się robić dla niej coś więcej. W kolejnym sezonie wystartowaliśmy z małą pasieką liczącą 6 uli. W tym roku powiększyliśmy pasiekę i po raz pierwszy chcieliśmy przetestować „wożenie” uli na nowe pożytki z nastawieniem na współpracę z lokalnymi rolnikami. W ostatnim okresie 11 naszych uli przewieźliśmy do pobliskiego dworku w Ludyni z lipowym parkiem.
Czytaj także: Zostań mecenasem pszczół
Ale do brzegu… Słyszeliśmy nie raz i nie dwa o pszczelich wojenkach, że ule są kradzione, pszczoły trute itd., ale zawsze nam się wydawało, że to „gdzieś tam daleko” i takie zdarzenia to pojedyncze przypadki – duże pasieki, duże pieniądze itd. Niestety boleśnie się przekonaliśmy, że takie przypadki nie krążą tylko w ramach anegdotek.
Dwa tygodnie temu (w pierwszym tygodniu lipca – przyp. red.) dostaliśmy sygnał, że coś złego dzieje się z ulami na lipowym pasieczysku. W skrócie – po południowej burzy (kiedy wszystkie pszczoły były w ulu) ktoś zamknął wlotki w ulach, zablokował również korki w nadstawkach, celowo przekładając korki z daszków w otwory w korpusach, uniemożliwiając prawidłową wentylację gniazda. Przy obecnej pogodzie (upały) i dużej sile rodzin (szczyt sezonu), udało nam się uratować zaledwie 2 z naszych uli… pozostałe zginęły potworną śmiercią. Po prostu ok. 700 tysięcy pszczół ugotowało się żywcem w ulu… czerw wygryzał się szybciej niż powinien i od razu umierał. Larwy w zasklepionych komórkach się uprażyły i napęczniały. Pszczoły, próbując uciekać, zjadały cały zapas miodu, próbowały wygryźć dziury, a temperatura w ulach była na tyle wysoka, że ramki z komórkami (z wosku pszczelego) zaczęły się topić i spływać.
Dlaczego? Kto to zrobił?
Otóż, prawdopodobnie zrobił to jakiś miły „pseudopszczelarz”, któremu nie w smak było zbieranie miodu przez „inne” pszczoły w jego okolicy. Skąd to wiemy? Gdyby to był akt wandalizmu, to ule byłyby pewnie poprzewracane itd. Ta akcja natomiast była zaplanowana i musiał to zrobić ktoś, kto wiedział, jak zamknąć wentylację w ulu i czym dokładnie to grozi (zwykli ludzie bez kombinezonu raczej nie będą w stanie tego zrobić, bo będą się bali podejść). Dodatkowo mieliśmy „przyjemny” telefon od rzekomego pszczelarza, który bardzo był zdenerwowany, że nie zapytaliśmy go o zgodę, czy możemy ustawić ule w miejscu, które nawet nie jest jego własnością. Zaproponowaliśmy wspólną kontrolę naszych rodzin i dyskusję, aby rozwiać wątpliwości – z czego oczywiście ten Pan nie skorzystał. Oczywiście sprawa została zgłoszona na policję itp. Jednak raczej nie spodziewamy się ujęcia sprawcy…
Dlaczego więc zgłaszamy się do Was?
W dobie obecnych zmian klimatu i świadomością tego, jak istotnymi stworzeniami są pszczoły w naszym ekosystemie, nie wyobrażamy sobie, aby ta sprawa przeszła bez echa. Słyszymy w TV o przypadkach znęcania się nad końmi, psami itd., które u większości ludzi wzbudzają wiele emocji... My widzimy taką samą tragedię, gdy dotyczy ona pszczół! Ktoś, kto posunął się do takiego okrucieństwa, nie ma za grosz sumienia! Chcielibyśmy, żebyście nagłośnili sprawę „pszczelich wojenek” i podkreślili, jak ważne jest to, żeby ule i pszczoły zostawić w spokoju. I pamiętać o byciu świadomym konsumentem i kupować miód ze sprawdzonych źródeł, w zarejestrowanych pasiekach, od ludzi, którzy faktycznie wiedzą, co robią i kochają ten zawód, którzy chętnie się podzielą z wami swoją pasją i wprowadzą was w świat tych niesamowitych istot bez strachu utraty „know–how” czy przed „mniejszymi zyskami”.
Czytaj także: Jak ochronić pasiekę przed dewastacją i kradzieżą? Cz. 1
Może słyszeliście już o nowym prawie w Niemczech, które uwzględnia wysokie kary za zabicie zapylaczy typu pszczoły, osy itd. Jednak w Polsce świadomość roli tych organizmów nadal jest znikoma… Nawet, a może zwłaszcza, wśród ludzi, którzy zawodowo zajmują się pozyskiwaniem miodu (bo człowieka, który zabił nasze pszczoły pszczelarzem nazwać nie umiem…)
To przykre, że w imię dziwnie rozumianej walki o teren (bo o zyskach przy takiej ilości uli, jaką ten pan posiada, ciężko mówić), ktoś jest w stanie żywcem ugotować tyle istnień. To po prostu było pszczołobójstwo. I naprawdę nie wiem, dlaczego przy obecnym stanie wiedzy nadal, my jako ludzie, mamy skłonność do kategoryzowania śmierci zwierząt na taką, która jest niby ok (bydło domowe), przez taką, która jest szeroko potępiana (zabił kotka lub pieska), po taką, która jest kompletnie ignorowana (owady)… Wyobrażacie sobie sytuację, gdy ktoś żywcem gotuje 700 tys. piesków, kotków, krówek? Ciekawa jestem, jaka wtedy byłaby reakcja opinii publicznej…
Bardzo byśmy chcieli, żeby ludzie zaczęli rozumieć, że życie owadów jest równie cenne, zwłaszcza zapylaczy. Mówi się, że bez pszczół, 71% naszej produkcji rolnej się załamie… Wbrew pozorom ludzkość jest w stanie jeszcze długo dać radę, przy obecnym braku szacunku dla życia zwierząt hodowlanych. Natomiast bez pszczół to będzie początek końca. Dobrze by było, żebyśmy zaczęli je szanować tak jak na to zasługuje każda istota żywa…
Dołączamy zdjęcia i filmiki z horroru dla ludzi o mocnych nerwach.
Pozdrawiamy,
Dawid i Klaudia