Relacja z VII Mazowieckiej Konferencji Pszczelarskiej
Zdjęcie: Stowarzyszenie Pszczelarzy Ziemi Mińskiej. Wszystkie zdjęcia w artykule zostały wykonane przez Monikę Szaniawską
Osiemnastego marca w Cegłowie koło Mińska Mazowieckiego odbyła się VII Mazowiecka Konferencja Pszczelarska organizowana przez Stowarzyszenie Pszczelarzy Ziemi Mińskiej. Podczas wydarzenia goście nie tylko mogli się spotkać i zapoznać z ofertami firm pszczelarskich, lecz również wysłuchać trzech wartościowych wykładów prowadzonych przez naukowców.
Uczestników spotkania przywitali organizatorzy: prezeska Stowarzyszenia Pszczelarzy Ziemi Mińskiej Milena Sikora oraz Konrad Ładnowski, który do niedawna pełnił funkcję prezesa i organizował wcześniejsze konferencje. Na scenę zaproszono kilku znamienitych gości m.in. Roberta Ślusarczyka z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, który przypomniał, że każda pasieka musi mieć numer ewidencji i ich rejestracja w agencji jest koniecznością. Dzięki temu pszczelarz może ubiegać się o dofinansowanie.
Zdjęcie:Milena Sikora oraz Konrad Ładnowski
Po oficjalnym przywitaniu odbyły się wykłady naukowców. Jako pierwszy wystąpił dr hab. Zbigniew Kołtowski, prof. Instytutu Ogrodnictwa – PIB, Zakładu Pszczelnictwa w Puławach. W prezentacji „Efektywne wykorzystanie pożytków pszczelich podstawą opłacalności produkcji pasiecznej” omówił najpierw najważniejsze pożytki danych miesięcy, a następnie problemy, z jakimi obecnie stykają się pszczelarze. Wytłumaczył, że nawet najsilniejsze rodziny nie będą produkowały dużo miodu, jeśli w terenie jest mało roślin kwitnących. Problemem są też zamiany klimatu i brak wody w środowisku. Jednocześnie profesor zwrócił uwagę na przepszczelenie Polski (najwięcej, bo 13 uli na 1 km2 jest w Małopolsce, najmniej w województwie podlaskim – 3,4) przy jednoczesnym ubożeniu bazy pożytkowej. Liczba pszczelarzy i pszczół cały czas wzrasta. Na koniec naukowiec przedstawił badania dotyczące liczby rodzin pszczelich na 12 plantacjach rzepaku znajdujących się w okolicy Puław i zależność między nektarowaniem rzepaku, pogodą (wilgotność gleby i opady), liczbą i prawdopodobną siłą rodzin a produkcją miodu. Porównywano, jaką ilość miodu uzyskali trzej pszczelarze, mający różne pasieki i różną siłę rodzin, ale stojących na jednej plantacji. Okazało się, że w przypadku przepszczelenia uprawy, na której żerowały rodziny (a więc miały dostęp do takiego samego pożytku pod względem jakościowym), tylko naprawdę silne pnie były w stanie pozyskać dużo nektaru, a w konsekwencji – miodu.
Zdjęcie: Zbigniew Kołtowski
Wykładowca przypomniał także, że nie jest prawdą panujące wśród pszczelarzy przekonanie, że nowoczesne odmiany rzepaku nie nektarują. Tylko niektóre odmiany mieszańcowe złożone mają niższą (ale nie zerową) wydajność miodową niż odmiany konwencjonalne lub mieszańcowe zrestorowane. W tej chwili większość odmian rzepaku to odmiany mieszańcowe – złożone (męskosterylne) lub zrestorowane (wszystkie rośliny wytwarzają pyłek i nektar na tym samym poziomie co odmiany populacyjne). Wywożąc więc pszczoły na rzepak, warto sprawdzić obecność pręcików w kwiatach – jeśli ich nie ma, to nie warto przywozić pszczół na taką uprawę, bo wydajność takich odmian jest o połowę niższa niż odmian konwencjolanych.
Czytaj także: Dlaczego czasem nie widzimy pszczół na rzepaku
Kolejny wykład poprowadziła prof. Aneta Strachecka z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Specjalistka zajmująca się fizjologią pszczół, współautorka książki „Anatomia i fizjologia pszczoły miodnej”, którą napisała z Martyną Walerowicz, opisała funkcjonowanie ciała tłuszczowego, które w największej mierze jest odpowiedzialne za działanie układu immunologicznego pszczoły. Podobny wykład, który w całości opisaliśmy TUTAJ, profesorka wygłosiła w Pszczelej Woli. W Cegłowie uzupełniła go jednak o informacje dotyczące dokładnego przebiegu odpowiedzi odpornościowej. Ponadto zwróciła uwagę, że w organizmach osłabionych pszczół pojawiają się nowe patogeny, takie jak Apicystis bombi (przenoszone z trzmieli) albo grzyby z rodziny Fusarium (żyjące na zbożach), które rozwijają się w układzie pokarmowym pszczół i mogą okazać się kolejnym zagrożeniem dla rodzin. Warto też pamiętać, by nie obciążać ciał pszczół zbędnymi substancjami chemicznymi i biostymulatory dodawać do rodziny pszczelej tylko w wypadku jej osłabienia.
Zdjęcie: Aneta Strachecka
Tajnikami wiedzy hodowlanej z uczestnikami spotkania podzieliła się dr inż. Adriana Mirecka, zootechnik zajmujący się zawodowo wychowem matek pszczelich. Prelegentka podkreśliła, że jest różnica między rozmnażaniem pszczół (przekładaniem larw i wychowywaniem własnych królowych) a świadomą hodowlą, ukierunkowaną na pozyskiwanie konkretnych wyników. Samodzielne wychowywanie matek niesie ze sobą ryzyko uzyskania królowych o nieodpowiednich cechach i utraty genów. Dlatego pszczelarz, który chce podjąć się hodowli na własną rękę, musi ugruntować wiedzę w tym zakresie. Prelegentka tylko nakreśliła podstawowe narzędzia hodowlane, które pszczelarz powinien poznać, zanim przystąpi do działania np. jak ocenić wartość użytkową pszczół. Przypomniała, że dany profil genetyczny pszczół niekoniecznie sprawdzi się dobrze w różnych środowiskach, bo „mają wyselekcjonowany zespół genów (…) przydatny tylko dla danego środowiska i kierunku użytkowania. Dobra genetycznie rodzina może zatem wypaść gorzej niż ta o słabszym zestawie genów, gdy jest na słabszych pożytkach, a łagodniejsza okazać się bardziej agresywną, gdy jest wystawiona na bodźce stymulujące do obrony”. Tutaj redakcja „Pasieki” pragnie przypomnieć, by nie zrzucać winy za niepowodzenia od razu na hodowcę matek pszczelich, bo problem może być po stronie pszczelarza, środowiska lub sezonu. Doktorka Adriana Mirecka omówiła również inne aspekty pracy hodowcy. Prelegentka jest autorką pięknie wydanej książki „Hodowla matek pszczelich” i tam wyczerpuje bezdenny temat (chociaż wydawałoby się to niemożliwe). Dość powiedzieć, że pozycja ma ponad 600 stron.
Zdjecie: Adriana Mirecka (na środku) podczas sprzedaży swojej książki o hodowli matek
Siódma Mazowiecka Konferencja Pszczelarska w Mińsku Mazowieckim (która odbyła się tak naprawdę w Cegłowie) zgromadziła ok. 200 osób. Duża frekwencja i zainteresowanie wykładami wskazują na potrzebę pszczelarzy, by się spotykać oraz uczyć.
Zdjęcie: Wydawnictwo Pasieka też było na konferencji!