„Pszczoły. Poradnik hodowcy” Wernera Gekelera – recenzja
Zacznę od tego, co zrobiłam na końcu – zapytałam znajomych pszczelarzy, którzy przeczytali poprzednie wydania „Pszczoły. Poradnik hodowcy” Wernera Gekelera, co sądzą o tej pozycji. Odpowiedziami potwierdzili moje odczucia po lekturze: to naprawdę świetna książka.
Przede wszystkim w tej pozycji nie padło ani jedno zbędne słowo. Jest bardzo treściwa. Widać, że autor ma wieloletnie doświadczenie i opanował każdy aspekt pszczelarzenia, każdy ruch nad ulem i każdy aspekt teoretyczny. Przekazuje więc czytelnikowi kwintesencję wiedzy. W dodatku rzetelnie uporządkowaną. Gekeler niczego nie pominął.
Ponadto książka jest napisana przystępnym i zrozumiałym językiem, chociaż niektóre terminy pszczelarskie zostały zbyt dosłownie przetłumaczone z niemieckiego, np. pojawia się termin „magazyn miodowy”, zamiast „miodnia” (korpus ula, w którym znajdują się tylko plastry z miodem).
Bardzo przydatnym są też wyciągnięte na różowe tło najważniejszych informacji z tekstu i faktów, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę. Dzięki nim pszczelarz przed każdą akcją w pasiece, może sobie zrobić szybką powtórkę, a także przyciągają wzrok, gdy szuka się konkretnej odpowiedzi przy powtórnej lekturze.
Co więcej, każde bardziej skomplikowane zagadnienie jest zaopatrzone porządnymi, czytelnymi grafikami. Widzimy więc lokalizację mateczników na plastrze pszczelim, przedstawienie rozwoju rodziny pszczelej i zadania pszczelarza na przestrzeni jednego sezonu (łącznie z robieniem odkładów), czy warianty ułożenia korpusów przed zimowlą i jak je przestawiać krok po kroku. Umożliwiają lepsze zrozumienie często trudnych opisów w tekście.
Najbardziej skomplikowane zagadnienie pszczelarskie, czyli rzetelne prowadzenie rodzin w sezonie, są bardzo dobrze opracowane. Zresztą, pozostałe rozdziały też. Po prostu osobiście w publikacjach dla pszczelarzy zwracam największą uwagę, czy czytelnik dostanie konkretne informacje, dzięki którym będzie mógł zapanować w pasiece i nie zrazić się do pszczelarzenia rójkami, brakiem pożytku, rabunkami itd.
Mimo faktu, że autor jest Niemcem i książka jest tłumaczona z tego języka, wydawnictwo RM zadbało o sprawdzenie treści merytorycznej, chociaż mam lekkie wątpliwości co do rozdziału o etykietach, gdzie podano, że na etykiecie musi znajdować się słowo „miód” bez jego rodzaju. Tymczasem w Polsce na słoiku musi znajdować się informacja czy patoka jest spadziowa, czy nektarowa, a także jakiej jest odmiany.
Moją wątpliwość wzbudziły też rozdziały dotyczące chorób pszczelich. Nieścisłości wynikają zapewne ze zmian w przebiegu i nasileniu chorób w ostatnich latach. Na przykład zgnilec złośliwy nie jest chorobą rzadką (jak podano w książce) i coraz częściej gości w wielu europejskich pasiekach. Podobnie zmieniła się biologia roztocza Varroa destructor i faza foretyczna roztocza obejmuje teraz 15% pszczół, a nie jak w poprzednich latach 30% - wpływa to na dynamikę rozwoju populacji pasożyta. Nie wymagam jednak, żeby każda publikacja książkowa nadążała za tak szybkimi zmianami, jakie obserwujemy w ostatnich latach i raczej w materii prawa i chorób to pszczelarz musi samodzielnie trzymać rękę na pulsie. Jednak w kolejnym wydaniu można by zweryfikować dane i informacje dotyczące chorób pszczół.
W książce zawarto rozdziały:
Pszczoły – niezbędne w naturalnej gospodarce, biologia pszczoły miodnej, pszczelarstwo (w nim ul idealny, stanowiska pasiek, budynki i pomieszczenia do użytkowania pszczół, najdłuższy rozdział „rok pszczoły miodnej”, pożytki kwiatowe i leśne, wędrówki, pozyskiwanie i przetwarzanie wosku, zdrowie pszczół i czerwiu, praktyczne pszczelarstwo (pierwsze kroki, wyposażenie na początek itd.) oraz prawo i przepisy.
Podsumowując: Książkę „Pszczoły. Poradnik hodowcy” Wernera Gekelera warto mieć na półce i warto do niej wracać (nie raz, nie dwa, lecz aby utrwalić wiedzę), bo to NAPRAWDĘ porządny poradnik pszczelarski.