Co dalej ze strzelnicą w Łukowie?
Zdjęcie: Kornutka koniczynowa to jeden z gatunków, które można spotkać na strzelnicy w Łukowie. Autor: Ryszard, Flickr
Historia strzelnicy w Łukowie, miejsca życia 29 dzikich gatunków pszczół (część z nich jest objęta ochroną gatunkową), a która ostatnio została zdewastowana, zatacza coraz większe kręgi. Kolejne media nagłaśniają sprawę i nowi przyrodnicy włączają się do akcji. Tymczasem Rada Miasta Łuków bagatelizuje znaczenie tego cennego przyrodniczego miejsca.
Przypominamy, że na początku wiosny odkryto, że strzelnica w Łukowie została zdewastowana przez nieświadomych rowerzystów, mimo że teren w poprzednim roku miał zostać zabezpieczony przed takimi wypadkami. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Wydawnictwo Pasieka chciało zafundować tablice informujące, że na terenie strzelnicy żyją dzikie zapylacze, jednak nasza oferta została odrzucona przez Urząd Miasta. W sprawie treści na tablicach i przyrodnicy, i UM mieli wolną rękę – zamieścilibyśmy na nich to, co zaproponowali, bez narzucania zawartości.
Sprawę na facebooku opisał Mikołaj Siemaszko ze stowarzyszenia Ciechowiczanie dla przyrody.
„Niszczenie siedliska chronionych i rzadkich pszczół radni zaniepokojeni, a burmistrz ignoruje sygnały naukowców, mieszkańców i miłośników pszczół. Dziś na sesji Rady Miasta, Maciej Nurzyński – Radny Miasta Łuków, zapytał Piotra Płudowskiego – Burmistrza Miasta Łuków:
– Mamy w sprawozdaniu z jednej strony informację z wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska o zadaniach mających na celu ochronę środowiska, ograniczeniu niskiej emisji, wymiany źródeł ogrzewania, ale brakuje mi informacji o działaniach oddolnych, lokalnych. Proszę o informację panie burmistrzu, co dzieje się z terenem, który miałby być docelowo ustanowiony jako użytek ekologiczny. Dzisiaj pojawił się artykuł w Gazecie Wyborczej, raczej nam chluby nie przynosi. Jak informuje gazeta, żyje u nas zielonooka pszczoła. W trzech miejscach w Polsce podobno tylko, ale dalej jest informacja, ktoś dewastuje starą strzelnicę w Łukowie. Co tam się dzieje? Bardzo bym prosił o informację. Dlaczego to, co powinno nas promować, w czym moglibyśmy się pochwalić, nie przynosi nam chluby, a przynosi nam wstyd.
Piotr Płudowski odpowiedział:
Czytaj także: Wpływ gatunków inwazyjnych na gospodarkę
– To ja powiem tak. Trwa inwentaryzacja przyrodnicza tego miejsca. Wczoraj odbyłem kilkunastominutową rozmowę telefoniczną z panią dr Anetą Strachecką, która koordynuje te działania. Te działania były realizowane już w zeszłym roku. Mam informację od pani Stacheckiej, że będzie w Łukowie na strzelnicy w przyszłym tygodniu, będzie kontynuować te działania. Natomiast nie odniosę się do tych doniesień medialnych, bo ich nie czytałem. A mam wątpliwości czy Pani redaktor była i oglądała, która pisała ten artykuł. Natomiast mogę powiedzieć, że rzeczywiście doszło do takiego incydentu polegającego na tym, że dziesięciolatkowie postanowili wykorzystać tą strzelnicę jako tor przeszkód do jazdy rowerem i przy użyciu szpadli, dosłownie w paru miejscach, albo wykopali dołek, albo usypali jakąś muldę, żeby mieć skocznię i to w zasadzie tyle. Teren jest terenem otwartym, nie jest to dzisiaj teren jakąkolwiek formą ochrony, chociaż zgadzam się z Panem ja bym sobie życzył, żeby ten teren był objęty przynajmniej taką podstawową formą ochrony. Sam jestem przyrodnikiem z zamiłowania i nie tylko z wykształcenia i gdyby nasze miasto zaświeciło się na mapie Polski takim właśnie kolorem pokazującym, że jest tutaj coś takiego wyjątkowego, czego nie ma w wielu miejscach w Polsce albo nawet na świecie, to byłoby to dla mnie powodem do dumy. Także myślę, że te działania, które są realizowane przez naukowców z Uniwersytetu z Lublina, idą w tym kierunku.
To o tyle zaskakujące słowa, że zgodnie z materiałem zdjęciowym i filmowym, który wysłano do naszej redakcji zniszczenia były znaczne. Zdjęcia wykonał Przemysław Laskowski.
Niżej reszta zdjęć.
Mikołaj Siemaszko komentuję sprawę dalej:
Burmistrz miasta od dwóch miesięcy wie, że teren jest dewastowany. Żadnych kroków nie podjął w celu zabezpieczenia tego miejsca przed dalszą dewastacją. Urząd Miasta nie odpisuje na maile wysłane z prośbą o zabezpieczenie terenu i montaż fotopułapek. Wydawnictwo Pasieka zaproponowało zasponsorowanie postawienia tablic informacyjnych, że teren jest siedliskiem zwierząt chronionych i niszczenie siedliska grozi karze. Urząd miasta odrzucił propozycję wydawnictwa Pasieka i tydzień temu postawił swoją tabliczkę z napisem „nie niszcz przyrody szanuj zieleń”, gdzie 1/4 tablicy zajmuje logo miasta.
Czytaj także: Płaz zapylający?
Dalej aktywista pyta:
Panie Piotrze Płudowski czy w Pańskiej ocenie postawienie takiej tabliczki po 2 miesiącach dewastacji jest wystarczającym działaniem zapobiegającym dalszej dewastacji? Dlaczego podlegli Panu urzędnicy ignorują osoby, których dobro pszczół leży na sercu? Czy zna Pan sprawców dewastacji, skoro mówi Pan, że 10-latkowie niszczą siedliska gatunków chronionych? Zarzucił Pan Pani rdedaktorce Ewie Furtak, że napisała artykuł nie będąc na strzelnicy. A Pan był? Mam wrażenie, że nie, bo jak przekopanie znacznej części miejsc gniazdowania pszczół mógł Pan określić „incydentem” (skoro trwa od 2 miesięcy) i do tego określając zniszczenia „dosłownie w paru miejscach, albo wykopali dołek, albo usypali jakąś muldę”. Określa się Pan mianem „miłośnika przyrody”. Niepodejmowanie działań mających na celu ochronę rzadkich gatunków zwierząt ciężko nazwać przejawem miłości do przyrody. Apeluję do Pana, proszę o podjęcie skutecznych działań chroniących to siedlisko! Przypinam, że obowiązek zabezpieczenie terenu projektowanego użytku ekologicznego przed zniszczeniem leży po stronie lokalnego organu ochrony przyrody, tj. właściwego miejscowo wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Niepodjęcie takowych działań grozi odpowiedzialnością karną.
Źródło: Facebook