Matka czy królowa? Wyniki ankiety
Ilustr. Martyna Walerowicz
Można rzec: trywialne pytanie! A jednak rozpala niektórych do czerwoności. Dlatego zapytaliśmy Was, które wyrażenie uważacie za poprawne. Wyniki są zaskakujące!
Wyniki ankiety
W ankiecie wzięły udział 44 osoby. Na słowo „matka” oddało głos 8 osób (18% ankietowanych), na „królową” zagłosowały 3 osoby (7%), a na stwierdzenie, że obie formy są poprawne, aż 33 osoby (75% głosów).
W komentarzach na facebooku pod oryginalnym postem z 9.01.2024 r. pojawiło się dużo zabawnych komentarzy, które warto przeczytać. Mnie najbardziej spodobało stwierdzenie Mariusza Kmiecika: Ja to bym powiedział „brygadzistka”, bo niby wszyscy jej słuchają, ale jak podpadnie, to ta większość może ją wykopać.
Trochę historii
Wielokrotnie słyszałam, że „żaden naród słowiański nigdy nie nazywał matki królową”. Nie jest to prawdą. Chociażby w książce z 1809 r. „Nauka o pszczołach w sposobie pytań i odpowiedzi” przetłumaczonej z języka pruskiego na polski, występują obie nazwy. Tłumacz dostosował książkę do wymogów naszego języka (i narodu polskiego żyjącego wtedy w Prusach Wschodnich), a także uzupełnił ją o „przydatki doświadczeń nowszych” czyli po prostu uzupełnił informacje o nowsze odkrycia. Nie było to więc klasyczne, suche tłumaczenie. Sama książka jest bardzo ciekawa i można przeczytać ją TUTAJ.
Trochę terminologii biologicznej
Dla biologów bardziej poprawną nazwą dla reproduktorek w gniazdach owadów społecznych (termitów, mrówek czy os) jest królowa. Określenie „matka” to dla biologa slang pszczelarski. W krajach zachodnich nikt nie robi takiego rozgraniczenia – i mrówki, i termity, i osy, i pszczoły miodne mają królowe. Można więc rzecz, że to nasza polska „matka” wprowadza zamieszanie, chociażby przy tłumaczeniach tekstów naukowych, które pisane są głównie w języku angielskim. Oczywiście nie oznacza to, że słowo „matka” użyte w omawianym kontekście, jest błędne. W końcu taki sposób określania królowej przyjął się w polskiej literaturze naukowej i w środowisku pszczelarskim. A skoro ludzie tak mówią, to mogą to robić.
Czytaj także: Miód ze spadzi piewika
Argument precyzji
Rozmawiałam kiedyś z osobą, która twierdziła, że określenie „królowa” jest nieprecyzyjne, tak jak mylenie odmian słów czerw pszczeli i czerw muszy. Problem w tym, że rzeczywiście w przypadku „czerwia” nieprawidłowa odmiana zmienia znaczenie słowa. Jeśli powiemy „rozwój czerwia” wiemy, że chodzi o larwy much, a nie pszczół (w przypadku pszczół poprawny zapis to „rozwój czerwiu”). Natomiast jeśli powiemy „rozwój królowej” i „rozwój matki” to w obu wypadkach wiemy, że chodzi o reproduktorkę pszczół miodnych. Podobnie jest z każdym innym argumentem dotyczącym precyzyjności – słów „matka” i „królowa” używa się w języku polskim od wielu lat wymiennie i każdy doskonale rozumie, o którą kastę chodzi.
Argument, który nie jest argumentem
Czyli „ten, kto nie mówi tak jak ja, nie jest profesjonalistą” lub „prawdziwym pszczelarzem”. No cóż – trudno bronić takiego argumentu, bo nie jest oparty na racjonalizmie, a na emocjach. Takie słowa czasami padają z ust osób, które są przyzwyczajone do jakiejś formy językowej i każde odstępstwo od „normy” (która w ewoluującym nieustannie języku jest pojęciem względnym) traktują jako błąd. Tymczasem, jak widzimy chociażby z wyników ankiety, język się zmienia i większość osób uważa, że zarówno określenie matka, jak i królowa są poprawne. I nie ma w tym niczego złego. Jak mawiają niektórzy językoznawcy „językiem, który się nie zmienia, jest łacina – bo to język martwy”. Chociaż w przypadku użycia słowa „królowa” trudno mówić o zmianie czy niepoprawności, skoro i w biologii, i historycznie słowo to było wykorzystywane do określenia kasty pszczół, której przeznaczeniem jest rozmnażanie.
Czytaj także: Pszczoła trąbalskaw
W tej grupie są niestety też osoby, które wykorzystują każdą okazję, by wytknąć komuś nawet maleńki „błąd” właściwie nie wiadomo po co. Wprowadza to tylko rozwarstwienie w branży i generuje niepotrzebne napięcia w relacjach. Tacy ludzie lubią też chwalić się np. liczbą rodzin pszczelich. Znajoma pszczelarka spotkała kiedyś pana, który stwierdził, że nie będzie z nią rozmawiał, jeśli ma poniżej 40 pni w pasiece. Ponieważ jest to zagadnienie z dziedziny psychologii, na której się nie znam, to je pominę.
Język pszczelarzy
Kiedy zaczynałam pracę w redakcji (prawie dekadę temu) to w języku było wiele zasad, które już nie są przestrzegane. Na przykład traktowano wyrażenie „pod rząd” jako błąd, ewidentny rusycyzm, ponieważ w języku rosyjskim mówi się „pod rʲat” (Под ряд). W Polsce powinniśmy mówić „z rzędu”. Dlatego zniechęcona nieustannie zmieniającymi się zasadami języka, staram się kierować logiką. Z tego powodu w moich tekstach (jak i w tekstach Wydawnictwa Pasieka) znajdziecie zarówno określenie matka, jak i królowa. Używanie tych słów nie wpływa bowiem na zrozumienie tekstu, które w naszym przekonaniu jest najważniejsze.