Nowa Zelandia – rząd opłaca kursy pszczelarskie
Zdjęcie: Pixabay.
„Chcesz coś zrobić dobrze – zrób to sam”. Maksyma ta przyświeca Nowozelandczykom, których dotknęła pandemia. W kraju znacznie wzrosło zainteresowanie nauką nowych zawodów związanych z sadownictwem, ogrodnictwem czy zwierzętami przydomowymi (kury, króliki, kozy itd.). By wesprzeć ludzi, rząd przeznaczył 320 mln dolarów nowozelandzkich na szkolenia związane z zawodami praktycznymi: budownictwem, mieszkalnictwem i rolnictwem. Pieniądze dostaną także początkujący pszczelarze.
Według Charloty Li-Smith, koordynatorki ds. komunikacji w nowozelandzkim Związku Pszczelarskim (ApiNZ), liczba pszczelarzy w kraju w przeciągu ostatnich 5 lat wzrastała stabilnie i regularnie. We wrześniu 2020 zarejestrowanych było 9510 pszczelarzy, którzy posiadali 854 477 rodzin pszczelich, a pszczelich, a produkcja miodu w 2019 r. plasowała się na poziomie 23 tys. ton. Tylko w październiku i listopadzie do Związku wstąpiło 500 nowych członków.
Szkolenia pszczelarskie prowadzą krajowe uniwersytety, a uczyć się mogą wszyscy chętni, bez ograniczeń. Na przykład na Uniwersytecie Otago wyszkolonych zostanie 400 pszczelarzy. Najwięcej chętnych do zgłębiania tajników pszczelarstwa pochodzi z miast i przedmieść. Lokalne władze życzliwie odnoszą się do powstawania pasiek na ich terenach. To najprawdopodobniej rezultat szeroko zakrojonej kampanii dotyczącej ochrony pszczół i wsparcia pszczelarstwa. Branżę promują znane osoby m.in. Chris Hemsworth, który w szczycie pandemii koronawirusa zajął się pszczelarstwem.
Według firmy Beez Thingz z Auckland, która sprzedaje i wynajmuje rodziny pszczele, w 2020 r. popyt na pszczoły wzrósł aż o 70% w porównaniu z sezonem poprzednim. Większość osób, które zainteresowały się w ostatnim czasie pszczelarstwem, jest w wieku od 25 do 30 lat.
Czytaj także: Pszczelarski potencjał Nowej Zelandii
Zdaniem ekspertów napływ „świeżo upieczonych” pszczelarzy nie stworzy problemów dla branży, ponieważ w Nowej Zelandii ciągle jest wiele niezagospodarowanych terenów, na których rośnie dużo roślin pożytkowych. Ponadto większość osób, które w ostatnim czasie założyły pasieki (lub chcą je założyć) to hobbyści i nie planują, by pszczelarstwo stało się ich głównym źródłem dochodu.
Rozwojowi nowozelandzkiego pszczelarstwa sprzyja stosunkowo małe rozprzestrzenienie chorób i pasożytów pszczół, a także ścisła kontrola bezpieczeństwa biologicznego na granicy państwa, która znacznie ogranicza pojawienie się nowych patogenów.
Czytaj także: Wędrówka pestycydów z wiatrem - od Tyrolu do Austrii
W Nowej Zelandii, w przeciwieństwie do Australii czy USA, lwia część dochodów pochodzi ze sprzedaży miodu, a nie wynajmu rodzin pszczelich do zapylania upraw. Z tego powodu pszczoły są w lepszej kondycji, ponieważ rzadziej są transportowane i mają mniejszą styczność ze środkami ochrony roślin.
Źródło: apiword.ru