Japonia nie chce nowozelandzkiego miodu?
Zdjęcie: Pixabay.
Służby Japońskie ostrzegają pszczelarzy z Nowej Zelandii, że jeśli nadal będą znajdowali resztki glifosatu przekraczające normy w miodach, to przestaną importować ten produkt.
W tamtym roku Nowa Zelandia eksportowała miód o wartości 490 milionów dolarów, z czego 68 mln zapłaciła Japonia.
Japonia testuje każdą partię miodu dostarczoną z Nowej Zelandii, po tym jak po raz drugi w losowych próbach znaleziono glifosat. Japońskie ministerstwo Zdrowia, Pracy i Dobrobytu poinformowało nowozelandzkie Ministerstwo Głównego Przemysłu, że jeśli nadal w 5% importowanego miodu dawki glifosatu będą przekraczały przyjętą przez Japonię normę, to jego import zostanie wstrzymany.
Czytaj także: Chorwackie pszczelarstwo
Glifosat wzbudza kontrowersje na całym świecie. Jednak Andrew Pearson z departamentu Bezpieczeństwa Żywności podkreśla, że Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC) wykazała, że dawki glifosatu jakie są znajdowane w miodach z Nowej Zelandii, nie zagrażają zdrowiu i życiu konsumentów. Podał przykład obrazujący zagadnienie: „Gdybyśmy przeliczyli dawki znajdowane w miodach nowozelandzkich na realne ilości to np. człowiek od piątego roku życia musiałby zjadać 230 kg miodu dziennie przez resztę swojego życia, by osiągnąć akceptowalną przez WHO dzienną dawkę pestycydu”. Nakazano jednak każdemu z eksportujących pszczelarzy testowanie miodu.
Czytaj także: Nowa Zelandia - rząd opłaca kursy pszczelarskie
Japonia to gigantyczny rynek zbytu nowozelandzkiego miodu, zwłaszcza manuka. Kraj kwitnącej wiśni ma jednak wyżyłowane standardy i to właśnie tram trafia miód najlepszej jakości. Nowozelandcy pszczelarze obawiają się, że afera z glifosatem przyczyni się do postrzegania ich miodu, jako gorszej jakości i zanieczyszczonego.
Źródło: rnz.co.nz