Ogień i pszczoły
Zdjęcie: welcomia, freepik.
Na obszarach świeżo wypalonych fragmentów ekosystemów sosny długoigielnej (Pinus palustris) znajdujących się w USA, żyło więcej owadów zapylających, niż w lasach nietkniętych żywiołem przez 50 lat. Dla lasów lokalne pożary wpływają na dynamikę ekosystemów, tworząc miejsca siedlisk dla nowych organizmów. Leśnicy wykorzystują tę metodę w ramach ochrony czynnej. Oczywiście świadome, kontrolowane wypalanie lasów w ramach ochrony czynnej to sytuacja inna, niż bezsensowne, wiosenne wypalanie łąk.
Kontrolowane wypalanie fragmentów lasów to forma ochrony czynnej, polegająca na aktywnych działaniach zapobiegających degradacjom siedlisk, tak by nie przekształciły się w obszary mniej cenne przyrodniczo i nadal były domem chronionych, rzadkich gatunków roślin i zwierząt. Natomiast ochrona bierna polega na wydzielaniu fragmentów siedlisk i tworzeniu rezerwatów, parków narodowych itd., w których ingerencja człowieka jest mała lub nie ma jej wcale.
W Polsce kontrolowane wypalanie drzew, krzewów i krzewinek przez Lasy Państwowe odbywa się na wrzosowiskach, ponieważ największą wartość dla ochrony przyrody wrzosowiska mają na wczesnym etapie sukcesji, a im starsze jest siedlisko, tym większe ryzyko jego nadmiernego zasiedlenia gatunkami niepożądanymi. Przy obecnej gospodarce leśnej (i nie tylko) nie jest możliwe pozostawienie lasu „samemu sobie”, bo ze stanowisk zostałyby wyparte gatunki chronione, które nie znalazłyby nowych miejsc do zasiedleń i w konsekwencji wyginęły. Dlatego Lasy Państwowe prowadzą ochronę czynną, taką jak koszenie, wypasanie zwierząt czy właśnie wypalanie. W przypadku zachowania wrzosowisk, najbardziej efektywna jest ostatnia metoda. Większość wrzosowisk w Polsce, jakimi mogą się cieszyć pszczelarze, powstała w wyniku działalności człowieka, na przykład na poligonach.
Podobne metody ochrony czynnej stosują Amerykanie do zachowania ekosystemów sosny długoigielnej. Naukowcy postanowili sprawdzić, jak wypalanie tych siedlisk wpływa na populacje owadów zapylających. Badania prowadzone były w rezerwacie znajdującym się pod opieką fundacji Walthour-Moss. Rezerwat regularnie wypala 90% działek w trzyletnich cyklach, a na pozostałych 10% nie przeprowadzano tego zabiegu.
Naukowcy rozmieścili 16 pułapek na pszczoły: cztery na stanowisku wypalonym w roku rozpoczęcia badań, cztery na stanowisku wypalonym rok wcześniej, cztery na stanowisku wypalonym trzy lata wcześniej i cztery w pięćdziesięcioletnim lesie kontrolnym.
Ogólna liczba owadów zapylających była 2,3 razy większa na stanowiskach wypalonych niż w nietkniętym pożarem. Przebywało na nich także 2,1 więcej różnorodnych gatunków zapylaczy. Im później wypalono stanowisko, tym różnorodność i liczba owadów była większa. Dlaczego?
Ogień przerzedza korony drzew, zmniejsza pokrycie ściółką i runem leśnym, a także powoduje użyźnienie gleby, dzięki czemu w lesie pojawia się więcej roślin nektarujących. Badania wykazały, że zastosowane w lasach wypalenia o małej intensywności nie wpłynęło na liczbę miejsc do gniazdowania nad ziemią (tym samym nie wpływając na populację pszczół), a nawet stworzyło możliwości założenia gniazd dla pszczół samotnic, ponieważ dało dostęp do gołej gleby. Jednak należy dodać, że były to wypalenia zimowe – letnie mogą mieć inny wpływ na owady zapylające.
Źródło: