Najbardziej pszczele miasto świata
Wszystkie zdjęcia w artykule wykonała Martyna Walerowicz.
Gdzie się obrócisz, tam zobaczysz pszczoły – na muralach, na przystankach, w nazwach hoteli, autobusach, płotach, a nawet koszach na śmieci. Które miasto wzięło sobie za symbol robotnicę pszczoły miodnej i dlaczego? Zapraszamy do obejrzenia galerii z podróży do najbardziej pszczelego miasta świata!
O miastach i ich społecznościach często fantazjowano, by były tak doskonałe, jak rzekomo doskonała jest rodzina pszczela. Marzono o ludziach gotowych do poświęceń i ciężkiej pracy, która dawałaby owoce słodkie jak miód. Takie cechy radni Manchesteru dostrzegli w swoich obywatelach i w 1842 r. obrali za symbol miasta robotnicę pszczoły miodnej. Ktoś porównał robotników i robotnice przędzalni bawełny do pszczół uwijających się w pracy dla wspólnego dobra – gdy tłum wychodził na ulicę, wyglądał też jak pszczoły opuszczające ul. Oczywiście było to wyidealizowane porównanie. Nie wiem też, czy obierając pszczołę miodną za symbol Manchesteru, radni brali pod uwagę jeszcze jedną cechę tych owadów – zaciekłość w walce. Jednak z perspektywy czasu również pod tym względem dobór patronki był adekwatny, bo historia miasta to nie tylko historia przemysłu i nauki, lecz także buntu.
Zdjęcie: Pszczoła, jako symbol Manchesteru, jest dosłownie wszędzie.
Historia miodu
W Manchesterze powstały pierwsze komputery (Baby, Mark 1), otworzono pierwszą na świecie linię kolejową do transportu ludzi (1830 r.), a także sztucznie utworzono kanał (w 1761 roku, głównie by mieć dostęp do wybrzeża i ominąć cła portowe nakładane przez Liverpool). Dość powiedzieć, że miasto wydało 25 laureatów Nagrody Nobla, w tym Ernesta Rutherforda, Nielsa Bohra czy Johna Richarda Hicksa. Żył tu również Alan Turing, który projektował i programował pierwsze komputery. Tragiczna historia jego życia jest warta poznania, nie będę jej jednak tutaj opisywała.
Historia żądła
No dobrze, mamy więc dowód na pracowitość manchesterskich „pszczół”, ale co z tym żądleniem i buntem?
Manchester był największym ośrodkiem przetwórstwa bawełny na świecie, głównie tej produkowanej w południowych stanach USA. Południe (Konfederacja), które oparło przemysł na zniewoleniu Afrykańczyków i innych nacji, chciało w tamtym czasie oderwać się od Północy, walczącej m.in. o prawa człowieka i zniesienie niewolnictwa. Manchester opowiedziało się w tej wojnie domowej za Abrahamem Lincolnem i Północą (Unią). Prezydent zablokował eksport dóbr ze stanów południowych, by doprowadzić do ich zapaści. Ten ruch sprawił, że do angielskich portów napływało zbyt mało bawełny, wywołując kryzys przemysłowy. I chociaż większość miast (w tym konkurujący z Manchesterem Liverpool) opowiedziała się za Konfederacją, by nie przerywać i nie zmieniać „bawełnianego” układu, obywatele Manchesteru trwali przy swoich przekonaniach i wspierali Unię w jej walce o zniesienie niewolnictwa. Zapłacili za to wysoką cenę – wkrótce dosięgła ich klęska głodu. By pomóc ludziom z Manchesteru w 1862 r. Lincoln wysłał im zaopatrzenie, a w 1863 także list z podziękowaniami, w którym podkreślał i doceniał ich heroizm. Dlatego na Placu Alberta w Manchesterze stoi pomnik Lincolna, ufundowany przez amerykanów, na którego cokole wyryto list od prezydenta.
Przedstawiłam skróconą historię tych wydarzeń. Jaki wkład miały w obalenie niewolnictwa? Trudno powiedzieć. Obywatele Manchesteru już wcześniej wspierali ruchy wolnościowe – może nauczeni własną historią? W końcu sami wykorzystywali niewolników, chociażby podczas budowania pierwszego kanału transportowego, o którym wspomniałam wyżej. Trzeba jednak przyznać, że nie wybielają kart historii i do dzisiaj podkreślają, że nie tylko walczyli po stronie Unii, ale wcześniej sami budowali dobrobyt na plecach zniewolonych ludzi.
Królowa pszczół
Kiedy słyszę, że współczesne feministki walczą o swoje prawa zbyt „agresywnie”, to trudno mi powstrzymać śmiech. Zanim w Wielkiej Brytanii kobietom przyznano prawa głosu, przykuwały się do barierek w parlamencie, rzucały pod kopyta koni na wyścigach, czy wybijały szyby domów okien polityków. Emmeline Pankhurst to jedna z założycielek brytyjskiego ruchu sufrażystek i najważniejsza angielska działaczka na rzecz przyznania kobietom praw wyborczych przed I wojną światową. Oczywiście pochodziła z Manchesteru i m.in. tam walczyła o prawa kobiet. Swe radyklane działania argumentowała tak:
„Nie chcemy używać niepotrzebnie silnej broni. Jeśli argument kamienia, ten odwieczny oficjalny argument polityczny, jest wystarczający, nigdy nie użyjemy mocniejszego argumentu. (...) Próbowałyśmy wystarczająco długo. Przez lata cierpliwie poddawałyśmy się obrazom i napaściom. Kobiety doznawały uszczerbku na zdrowiu. Kobiety traciły życie. (...) Czyż życie kobiety, jej zdrowie nie są cenniejsze niż tafle szkła? Nie ma co do tego wątpliwości (...).”
W czasie pierwszej wojny światowej zorganizowała kampanię mającą na celu włączenie kobiet do pracy zawodowej, jednocześnie walczyła o zakazanie pracy dzieci w przędzalniach. Zajmowała się nieślubnymi dziećmi, a także wojennymi sierotami i latoroślami samotnych matek. Sama adoptowała czwórkę pociech i w Londynie założyła dom adopcyjny.
To kolejna manchesterska pszczoła, która udowodniła, że walka za swoje siostry jest warta zachodu.
Nas jest wielu…
„Wstańcie jak lwy po spoczynku (…) Was jest wielu – a ich kilku.”
To nieporadne (nie jestem poetką) tłumaczenie fragmentu piosenki „Maska anarchii” Percyego Shelleya, która powstała zainspirowana wydarzeniami z 16 sierpnia 1819 r. Wtedy to doszło w Manchesterze do masakry Peterloo, w której policja zabiła 15 osób, a ok. 500 raniła. Do zdarzenia doszło podczas pokojowej manifestacji, która zgromadziła aż 60 000 ludzi, walczących o rozszerzenie praw wyborczych. Rząd poparł brutalne działania policji.
Historykom trudno ocenić, jaki wpływ miało to wydarzenie na wywalczenie swoich praw przez ludzi (droga bowiem była długa), jedno natomiast jest pewne – u robotników Manchesteru, wściekłych na rząd, wzrosło poczucie wspólnoty i motywacja do dalszych działań, by walczyć z niesprawiedliwością. Zrozumieli bowiem, że prawdziwe jest stwierdzenie z końca piosenki Shelleya: ye are many, they are few (was jest wielu, a ich kilku). Czasami wydaje nam się, że nie mamy znaczenia - jesteśmy sami, a nasze starania dają mikre rezultaty, jak praca jednej robotnicy pszczelej, która za swojego życia produkuje niewiele, zaledwie jedną łyżeczkę miodu. Jednak jeśli działamy wspólnie, w jednym celu, możemy obalać niewolnictwo, patriarchat i niesprawiedliwe rządy. Owszem, jedna pszczoła wytworzy niewiele miodu, ale razem ze swoimi siostrami zgromadzą go dość, by wykarmić potomstwo i zabezpieczyć zapasy na zimę. Wspólne działania naprawdę się liczą.
Na zakończenie
Dobrze czułam się w Manchesterze i nie chodzi tylko o wszechobecność pszczelich symboli. Mimo że w mieście wrze jak w ulu (jest bardzo dynamicznie rozbudowywane), to jest też zadziwiająco spokojne. Nie spodziewałam się tak bogatej historii i artystycznej duszy (powstało tam kilka ważnych zespołów punkowych m.in. Oasis czy Joy Division) po mieście tak bardzo przemysłowym. A jednak to Manchester chwali się, że Chopin grał u nich ostatnie w swym życiu koncerty, ma też piękną i wciąż otwartą dla ludzi bibliotekę i muzea. No i te pszczoły! Są dosłownie wszędzie. Jeśli będziecie mieli okazję, to warto odwiedzić najbardziej pszczele miasto świata.
Zdjęcie: W Manchesterze w ostatnich latach władze miasta postawiły 100 pszczół w ramach projektu Bee in the City. Nazwa to gra słów - ang. bee brzmi nie tylko jak pszczoła, ale też jak być, więc tytuł można odczytać jako bądź w mieście lub pszczoła w mieście. Kolory pszczoły widocznej na zdjęciu zawdzięczamy artystce Lyndzie Sterling. Na stronie Bee in the City znajdziecie wszystkie artystyczne pszczoły. Mieszkańcy miasta, skanując kody umieszczone przy każdej pszczole, odkrywali oferty i nagrody znajdujące się w danej lokalizacji. Poza tym w ramach projektu ogranizowano wydarzenia - w tym z udziałem pszczelarzy.
Zdjęcie: Na pubie New Union w Gay Village artysta namalował 23 trzmiele. Symbolizują one ofiary zamachu terrorystycznego zorganizowanego przez tzw. Państwo Islamskie tuż po koncercie Ariany Grande w 2017 r. W czasie wydarzenia zginęło dwóch Polaków.
Zdjęcie: Pomysłowy neon chińskiej restauracji - pszczoła wkomponowana w głowę smoka.