Tradycyjne rolnictwo w ochronie zapylaczy
Autor:Jan Baby, Pixabay
Profesor nadzwyczajny Rosemary Hill zajmująca się antropogeografią w CSIRO i na australijskim Uniwersytecie Jamesa Cooka, pracowała z naukowcami z 15 krajów, by przebadać sposób ochrony zapylaczy w 60 państwach na każdym kontynencie, oprócz Antarktydy.
– Tam gdzie kultura i religia jest związana z zapylaczami i ludzie traktują je jako symbole totemiczne, a także wykształcili tabu i inne praktyki chroniące te zwierzęta, społeczności chronią i sprzyjają nie tylko zapylaczom, lecz także ich naturalnym siedliskom – mówiła Hill.
Pszczoły to dla wielu społeczeństw tradycyjnych także po prostu źródło bardzo cennego miodu i wosku. Dlatego chronią te owady, ich siedliska i źródła nektaru, a także zdobywają szczegółową wiedzę o ich biologii i ekologii, co przekłada się na długie, zrównoważone zarządzanie zasobami.
Dziedzina nauki zajmująca się ochroną zarówno dziedzictwa kulturowego, ludzi, jak i środowiska z nimi związanego, nazywana jest ochroną biokulturową.
W wielu miejscach na świecie dochodzi do konfliktu na linii rząd – ekolodzy – ludność lokalna. Jednak badania zespołu Hill wykazują, że najlepszym sposobem ochrony owadów zapylających (co zawiera w sobie utrzymanie zdrowego i produktywnego środowiska naturalnego), jest pozostawienie ziemi rolnikom. Trzeba jednak podkreślić, że na myśli ma rolnictwo tradycyjne.
Ostatnimi przykładami opisywanego wyżej konfliktu interesu są sytuacje w Mjanmie (Birmie) i północnej Tajlandii, gdzie ekolodzy są przeciwnikami tradycyjnej uprawy roli. Lokalna ludność obawia się utraty swoich ziem na rzecz parków narodowych. Badania Hill mogą wpłynąć na podjęcie decyzji przez rządy tych krajów.