Czy chińskie pszczelarstwo padnie?
Zdjęcie: Ilustr. Martyna Walerowicz, Midjourney
Chociaż gospodarka chińska uległa dużemu spowolnieniu, raczej nie należy zakładać, że będzie to trwały trend. Pszczelarze nie powinni więc liczyć na to, że rozlewnie przestaną kupować chiński „miód”, bo stanie się to nieopłacalne. Jak wygląda chińskie pszczelarstwo, którego produkty wykańczają małych i średnich pszczelarzy w Polsce?
Szeroki kadr
Organizacja Narodów Zjednoczony ds. Wyżywienia i Rolnictwa podaje, że Chiny wyprodukowały w 2022 r. 500 000 ton miodu – czyli odpowiadają za ¼ światowej produkcji patoki. Z tej masy 156 000 ton trafiło na eksport. Polska znajduje się w pierwszej piątce importerów produktu z Państwa Środka.
Zbliżenie na chińskiego pszczelarza
Liu Jinliang mieszka w prowincji Miyun i należy do drugiego pokolenia w rodzinie zajmującego się pszczelarstwem, jednocześnie należy do pierwszego pokolenia, które opanowało gospodarkę w ulach korpusowych. Do niedawna ten typ uli nie był popularny w Państwie Środka. Liu wprowadził ten rodzaj uli do swojej gospodarki dopiero w 2016 r., a gdy stał się mistrzem tej techniki, zaczął jej uczyć sąsiadów. Obecnie 30% pasiek w Miyunie wykorzystuje taki typ uli, co spowodowało gwałtowny wzrost produkcji miodu. Dzięki dołączeniu do pszczelarskiego projektu ponad 360 rolników (których dochód był bardzo mały) wyrwało się z biedy.
Czytaj także: Mit? W Chinach sady są zapylane ręcznie, bo ludzie wytruli pszczoły
– Swoim przykładem motywuję innych do działania, a ci ludzie mogą wspierać i motywować kolejne osoby. W taki sposób możemy wspólnie osiągnąć dobrobyt – mówił Liu.
Pszczelarstwo Miyunu wygenerowało 130 milionów yuanów (18,19 mln dolarów) przychodu w 2020 r., wzrastając przez rok o ponad 19%! Takie osiągnięcia mobilizują pszczelarzy z innych rejonów Chin do poprawiania swojej gospodarki pasiecznej.
W Chinach wszystko jest na odwrót
Podczas gdy w kulturach zachodnich dobrobyt jednostki, w tym szczęście indywidualnego człowieka, są nadrzędne, to w krajach konfucjańskich ważniejsza od jednostki jest wspólnota. Można zastanawiać się, które podejście jest lepsze, bo oba mają wady i zalety, ale na pewno w obecnych czasach przewagę gospodarczą Chin budują ludzie zdolni do ekstremalnych poświęceń dla wspólnego dobra.
Ciekawe jest też podejście Chińczyków do rolnictwa. O ile w Europie utrwaliła się pogarda do zawodów rolniczych i „ludzi ze wsi”, o tyle w państwie środka mają one inny status.
„W ważnym dziele starożytnym (…) Dysputy o soli i żelazie już na samym początku podkreśla się wagę rolnictwa dla państwa i społeczeństwa, jako że nie tylko zapewnia ono wyżywienie oraz odzienie, lecz także gwarantuje, iż lud jest prosty i uczciwy, a w rezultacie łatwo nim zarządzać, oddziaływać nań wychowawczo i wpajać należyte obyczaje. Można wspomnieć, że w tym źródle wyraźnie oddziela się rzemiosło produkujące najbardziej potrzebne w życiu codziennym akcesoria od wytwarzającego luksusowe przedmioty. Pogoń za nimi i próby naśladowania zbytkowego życia elit – według konfucjanistów – miały prowadzić do demoralizacji. Potępiano zatem tylko ten drugi rodzaj rzemiosła i handlarzy oferujących artykuły luksusowe” – czytamy w gigantycznej monografii wybitnego znawcy Chin prof. Krzysztofa Gawlikowskiego. W dziele tym znajdziemy też informacje, że sam cesarz inicjował rozpoczęcie sezonu uprawowego, przekopując fragment pola.
Oczywiście obecnie czasy się zmieniają i kolejne pokolenia Chińczyków chętnie „naśladują zbytkowe życie elit”, ale jednocześnie można odnieść wrażenie, że w Państwie Środka ludziom nie trzeba przypominać, skąd na stołach bierze się jedzenie. Dlatego rząd raczej rolników wspiera, nie zaniedbując jednak innych gałęzi przemysłu. W ostatnich latach Chiny bardzo skupiają się na rozwoju własnych technologii, by uniezależnić się m.in. od USA. W końcu, jak mówi stare chińskie przysłowie, kluczem do rządzenia państwem jest wzbogacenie obywateli. I raczej nie robi się wyjątków, których obywateli.
Czytaj także: Zagraniczny miód zalewa Polskę. Czy rząd podejmie kroki?
Oczywiście temat jest o wiele bardziej złożony. Należy jednak porzucić myśl, że w społeczeństwie nastawionym na dobro wspólne i ciężką pracę, nagle załamie się gospodarka. Nie ma też co czekać na uderzenie niżu demograficznego spowodowanego polityką jednego dziecka (zwłaszcza że społeczeństwa europejskie same się starzeją), a raczej przyzwyczaić się do myśli, że chiński rynek nadal będzie się rozwijał, a chiński miód wciąż będzie zalewał rynek. Lepiej skupić się na tym, jakie kroki sami możemy podjąć, by ograniczyć ten trend. Powtórzę bowiem, że Polska znajduje się w pierwszej piątce importerów chińskiego miodu. Czy musi tak być?
Źródło: Beeculture.com